1. Lochy.


    Data: 10.02.2019, Autor: Keira, Źródło: Lol24

    Kolejne już opowiadanie.
    
    Miłej lektury. :)
    
    Przebudziła się czując ból... Otworzyła oczy jednak to nic nie dało, nadal panowała ciemność. Miała opaskę na oczach. Chciała ją zdjąć, ale nie dała rady. Nie tylko jej widoczność została ograniczona, ale też ruchy. Teraz dopiero poczuła, że utrzymuje się w pionie tylko dzięki łańcuchom, którymi skute były jej ręce i nogi.
    
    -Hey! Jest tu kto?- zawołała, po czym zganiła się w myślach, o czym ona myślała? Że osoba, która jej to zrobiła zawoła 'Tak! Jestem w kuchni, chcesz kanapkę?'. Pokręciła głową zrezygnowana, chociaż to mogła zrobić.
    
    Po chwili usłyszała skrzypienie... drzwi? Krat? Sama nie wiedziała, chociaż stawiała na to drugie, bo po co w lochach drzwi? Dlaczego w lochach? Odpowiedź jest prosta. Wywnioskowała to z zapachu krwi i stęchlizny oraz chropowatości ścian, które najwyraźniej były z kamienia. Jak w średniowiecznych lochach. Przestała analizować swoje położenie, gdy usłyszała kroki. W miare jak ktoś się do niej zbliżał były coraz wyraźniejsze. Osobnik szedł wolno i pewnie, jakby chciał przekazać, że to on tu jest najważniejszy.
    
    Westchnęła.
    
    Nie wiedziała jak się tu znalazła, ani gdzie to 'tu' właściwie jest. Znów to skrzypienie, tym razem 2-3 metry od niej. Odruchowo przechyliła głowę nasłuchując.
    
    - Och, Najdroższa, jesteś taka urocza, gdy jesteś przestraszona- usłyszała męski głos przy swoim prawym uchu, więc automatycznie obróciła głowę. Zmarszczyła brwi, ona znała ten głos, tylko skąd?
    
    ' No ...
    ... dalej, Nammi, wysil się i pomyśl kim on...?'
    
    - Mathew?- w jej głosie było słychać wyraźne zaskoczenie. Bo kto by się spodziewał po tym grzecznym chłopcu czegoś takiego?
    
    Chociaż... Ostatni raz widziała go w liceum, a to było kilka lat temu. Właściwie był takim typem kujona, a ona...? Jak to mówią, najlepsza laska w szkole. Pamięta, kiedy zebrał się w końcu na odwagę i zaprosił ją na studniówkę. Gdyby nie Jack i te puste laleczki robiące za jej świte pewnie by z nim poszła, ale ona musiała grać... Nie mogła się przeciwstawić. Była wtedy za słaba...
    
    Poderwała głowę, gdy poczuła jego palce na policzku. Zdjął jej opaskę i spojrzał w oczy. Wciągnęła powietrze zaskoczona. Powiedzieć, że się zmienił to byłoby za mało. Nie oddałoby tego co się z nim stało. Ściął włosy na jeżyka i zaczął nosić soczewki zamiast tych kwadratowych okularów z liceum. Jego sylwetka była bardziej wysportowana i wyraźnie odcinała się na tle ciemnego lochu.
    
    Instynktownie oblizała zaschnięte wargi i w końcu spojrzała w jego oczy, tak różne od tych należących do niej samej. Jej spokojny błękit przy jego wzburzonej zieleni, jego duży okrągły kształt kontra jej lekko podłużnych oczętach odziedziczonych po rodzinie z Azji. Jak Niebo i Ziemia, Ogień i Lód... Tak różne, a zarazem tak dopasowane.
    
    Przełknęła ślinę.
    
    -Dlaczego? Dlaczego mi to...?- spojrzała w dół nie mogąc dokończyć pytania.
    
    W pomieszczeniu rozległ się jego dźwięczny, choć nieco chłodny śmiech.
    
    - Pamiętasz tego nieśmiałego chłopaka ...
«123»