1. Mistress lady katrin pensjonat dla suk


    Data: 25.03.2024, Kategorie: Romantyczne, Autor: Arletka Ruchliwa, Źródło: SexOpowiadania

    ... rozkładzie mojego „dnia” pracy. Jak powiedziała Mistress Katrin stałam się rzeczą nie istotą ludzką. Większość czasu, jaki spędziłam w „pensjonacie”, spędziłam go w gorsecie. Jeśli ubierano mnie w bieliznę to zakładano staniczek na sterczące cycki, pas i pończochy. Dodatkowo majtki lub stringi o ile nie miałam być ruchana. Na wierzch sukienki. Wyglądałam niezmiernie seksownie cienka w tali, szerokie biodra, wielka dupa i sterczące małe cycki. Pod wpływem zastrzyków i innych środków mój kutasek nigdy nie wiotczał. Sterczał sztywny boleśnie, nawet, gdy spałam. Przez tyle dni! Czasami doktór zalecał jakieś okłady lub moczenie w czerwonym płynie. Szpara w odbycie była ustawicznie obrzmiała, ziejąca. Zewnętrzna jej cześć przypominała wywiniętą brunatną różę. Na podstawie powtarzających się w miarę regularnie czynności przy mnie ustaliłam sobie „dni” i „noce”. „Dzień pracy” rozpoczynał się zdjęciem gorsetu, kąpielą i lewatywami. Następnie stałam z ramionami wyprostowanymi w górę. Robiłam mocny wydech. „Lateksowe siostry” zakładały ponownie gorset i dokręcały śruby. Potem już w pokoju stałam grzecznie, piszcząc a one „szczotkowały cewkę”. Cewka była cały czas mocno podrażniona i już same pierwsze wsadzanie powodowało mój krzyk. Z reguły już po kilku ruchach „szczotki” dostawałam orgazmu i tryskałam. Kutas palił mnie wtedy straszliwie wewnątrz. Wytrysk nie powodował przerwania zabiegu. „Siostra” powoli z uśmieszkiem posuwała szczotką. Wiele z nich dodatkowo gniotło mi jajka. Na ...
    ... koniec zabiegu ręka „siostry” w lateksowej rękawicy była zalana moją spermą a ja dygotałam. Te zabiegi doprowadziły do tego, że każdy mój wytrysk powodował katusze. W trakcie seksu bardzo się pilnowałam, aby nie tryskać, lecz to było nie do opanowania. Nie tylko pigułki działały podniecająco, ale ja się zawsze podniecam ruchana w dupkę czy jak mam kutasa w ustach. Nawet siku bałam się robić. Trzymałam ile mogłam. Jeśli chodzi o siku, to robiłam do naczynia wsadzając kutaska do szerokiej szyjki. Siku było zbierane. Było potrzebne. Gdy naczynie było pełne to przelewali je do większego i wynosili z pokoju do pomieszczenia obok do lodówki. Siku było używane do lewatywy, która robili mi przed snem. Była to lewatywa bez wypróżnienia. Miała się wchłonąć, więc byłam uszczelniana wielkim dmuchanym balonem. Oraz do posiłków. Tak, do posiłków. Nie dostawałam stałych posiłków tylko płynne lub półpłynne. Wszystkie na bazie mojego siku. A na koniec jeszcze szklanka siku do popicia. Próbowałam się buntować, odmawiałam przyjmowania pokarmu takiego. Wtedy przychodziły trzy „wielkie lateksowe siostry” silne. Dostawałam lanie w dupę na koziołku do bicia. Następnie w pokoju do lewatyw sadzały mnie na fotelu i przypinały pasami. Jedna umiejętnym uchwytem rozwierała mi szczęki a druga wsadzała długa rurę zakończoną kneblem w przełyk. Do wystającego końca tej rurki podłączany był gumowy wlewnik do lewatywy napełniony moim posiłkiem i karmiona byłam na siłę. Jeżeli posiłek był gęstszy to podłączały dużą ...