1. Kto mi zrobi dziecko? (19) Część III


    Data: 28.03.2024, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    ... w usta.
    
    Pozostali z lubością wpatrywali się jak w buzi Marty pracuje gruby tłok. Wsuwa się i wysuwa, wykorzystując to, że głowa kobiety jest unieruchomiona ciężką łapą.
    
    Wreszcie, gdy wbił się głęboko w gardło, zatrzymał się, dusząc nauczycielkę.
    
    Robert, w tym momencie ponowił pytanie.
    
    - To jak? Zechcesz nam Martusiu wyjawić coś więcej o tym, jak wtedy w kiblu robiłaś loda temu kochasiowi.
    
    Kobieta, cała czerwona na twarzy, w której tkwił potężny drąg, zrazu nic nie sygnalizowała. Gdy jednak zaczęła się krztusić, zrezygnowana kiwnęła głową.
    
    Mężczyźni czekali na jej opowieść. Sycili się upokarzaniem jej. Byli niezmiernie ciekawi co powie.
    
    Nauczycielka długą chwilę dochodziła do siebie. Czuła, że jest zupełnie na nich zdana. Że będzie musiała wyznać wszystko, co oni tylko zechcą, bo jeśli nie, to znów ją podduszą.
    
    - Co ja mam wam powiedzieć… – mówiła cicho, głosem bliskim płaczu – Tak… ssałam mu trochę… tak, byłam w tym niewprawna… może przerażona…
    
    - Niewprawna? – Robertowi sprawiało przyjemność drążenie tematu. Czuł się jak adwokat na sali sądowej. – A może nasza studentka wtedy tylko cnotę straciła, a obciągała wcale nie jemu pierwszemu?
    
    Marta znów się zacięła.
    
    - Teraz Gruby. – Zakomenderował mecenas.
    
    Otyły mężczyzna z jeszcze większym zapałem niż poprzednik wbijał kutasa w usta nauczycielki. Mimo, że posiadał zdecydowanie mniejsze “oprzyrządowanie”, to i tak skutecznie podduszał kobietę.
    
    - No Martusiu. – Prawnik był bezlitośnie ...
    ... stanowczy. – Komu pierwszemu ciągnęłaś druta?
    
    Marta purpurowiała i krztusiła się. Walczyła dłużej niż poprzednio, lecz też musiała skapitulować.
    
    - To był magister… nasz ćwiczeniowiec na studiach… – wyznała, gdy nieco odetchnęła.
    
    - Brawo! – szydził Robert – A więc nasza studentka była aktywna naukowo. Wiedziała, że relacje nawet w świecie uczelnianym, otwierają drogę do kariery…
    
    Marta, klęcząc na brudnej podłodze, otoczona wianuszkiem drabów chcących ją wyzyskać maksymalnie, nakłaniana do intymnych wyznań, miała wrażenie, że osiągnęła dno upokorzenia. Patrzyła po kolei na twarze swoich gnębicieli. Gdy zawiesiła wzrok na Mateuszu, nie wytrzymała.
    
    - Mógłbyś mnie bronić… w końcu z tobą tu przyszłam.
    
    Młodzieniec znalazł w sobie resztki męskiej dumy. Drżącym, płaczliwym głosem wstawił się za kobietą, którą uważał za ósmy cud świata. Choć teraz ten cud miał suknię pobrudzoną od zanieczyszczonej podłogi, tkwił na kolanach i miał rozmazaną szminkę.
    
    - Panowie… zostawcie już Martę…
    
    Drab ze szramą już zanosił się z zamiarem palnięcia gówniarza “w dyńkę”, lecz powstrzymał go Robert.
    
    - Spokojnie Bysior. Czy to nie godne pochwały, że młody dżentelmen broni swej damy?
    
    Kompani spojrzeli spode łba na prawnika. Marta, widząc kpiarską minę mecenasa nabierała obaw.
    
    - Rycerzyku, zatem jak uchronisz cześć niewieścią swojej lady?
    
    Chłopak dygotał ze strachu. Już żałował, że się wstawił za nauczycielką.
    
    - Ja… ja…
    
    - Jesteś bardzo dzielny, choć coś mi mówi, że niestety ...