1. La Belle Époque, czyli biseksualnej awanturniczki rok z życia i spraw (część 30)


    Data: 17.04.2024, Autor: AgnessaNovvak, Źródło: Lol24

    ***
    
    *
    
    I wówczas zrozumiałam jakże oczywistą, wydawałoby się, prawdę. Mianowicie taką, że przez całe życie bezustannie – za to zwykle ze złymi lub jeszcze gorszymi efektami – poszukiwałam tej jednej, jedynej miłości, a gdy wreszcie ta stanęła przede mną na wyciągnięcie ręki, odrzuciłam ją! Przez nieliczenie się z uczuciami innych, pychę, zapatrzenie w swe jakże nierealne marzenia i z tysiąca innych równie durnych powodów. Jak ostatnia skończona – czy raczej nieskończona w swym zaślepieniu – idiotka. Nie widziałam (czy raczej nie chciałam widzieć) że ktoś może z własnej, nieprzymuszonej niczym woli, stracić dla mnie i głowę, i serce. Chcieć mnie. Pragnąć. Tak mocno, że być może z czasem i ja poczułabym coś więcej.
    
    Nie, nie z czasem. Teraz i tutaj.
    
    Znieruchomiałam. Spojrzałam na Morty’ego, który po chwili zauważył zmianę w moim zachowaniu, odkleił się wreszcie od cycka i podniósł maślane oczy. Mimo że ze swoimi rodzinnymi koneksjami, całkiem pokaźnym majątkiem, inteligencją i urodą mógł mieć każdą pannę, jaką tylko by sobie wymarzył, wybrał właśnie mnie. Ze mną postanowił się ożenić i mnie, jakkolwiek pretensjonalnie by to nie zabrzmiało, oddać cnotę. Dlaczego? Bo… się we mnie zakochał? Tak po prostu? I postanowił wbrew wszystkim i wszystkiemu sprawić, by to właśnie u mojego boku znaleźć w życiu szczęście.
    
    – Coś się stało? Robię coś nie tak? – palnął.
    
    – Nie, wszystko dobrze. To ja…
    
    Ostatnie, na co miałam ochotę i na co mogłam sobie w tej sytuacji pozwolić, ...
    ... było rozklejenie się. Musiałam być silna! Musiałam i… chciałam. Jak nigdy wcześniej. Tak jak Morty zapragnął być ze mną z czystej, uroczo naiwnej miłości, tak nagle ja poczułam to samo. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu zrobiło mi się gorąco nie tylko pomiędzy udami. Nie wcześniej, gdy się poznaliśmy, nie podczas naszych mniej lub bardziej niegrzecznych spacerów, nie kiedy mi się oświadczał, nawet nie przed ołtarzem, a właśnie w tym konkretnym momencie oraz miejscu.
    
    I o czym to niby miało świadczyć? Że faktycznie myślałam piczką bardziej niż głową? Że wreszcie dotarło do mnie, jak wspaniałym mężczyzną był wpatrujący się we mnie maślanym wzrokiem młodzieniec? Że mimo najszczerszych chęci nijak nie zasługiwałam na jego zaangażowanie, wyrozumiałość i cierpliwość? Ciepło? Miłość? Że… A może tak naprawdę o niczym, bo w tym momencie liczyło się tylko i wyłącznie niedający się nijak ukryć fakt, że leżał on pode mną równie nagi, co podniecony, a ja tak samo nieprzyzwoicie go dosiadałam. I miałam coraz większą ochotę zaprzeczyć ledwie złożonej obietnicy i dosłownie wbić go tyłkiem w łóżko.
    
    Dlatego czym prędzej postanowiłam przestać kusić los – pochyliłam się nad Mortym, spięłam biodra i ponownie zaczęłam nimi kołysać. Najwyraźniej jednak znów przeliczyłam odporność męża na przyduszanie dojrzałym biustem, bo po ledwie minucie takiego pobudzania znów poczułam najpierw znajome drżenie, a po chwili pulsowanie i rozpływające się wewnątrz wilgotne ciepło.
    
    Napięłam się jeszcze ...
«1234»