Przeciwieństwa się przyciągają, czyli do trzech randek sztuka (część 9)
Data: 30.04.2024,
Autor: AgnessaNovvak, Źródło: Lol24
... minetę. Ona mi równocześnie palcówkę. Ona przyspieszała, ja zwalniałam, to znów ona nieco odpuszczała, podczas gdy ja intensyfikowałam starania, aż w końcu znalazłyśmy się na samej krawędzi rozkoszy. A wtedy wystarczyło tylko wyjęczane przez Anę „zaraz dojdę”, byśmy obie ją przekroczyły. W tym samym momencie.
Nie miałam najmniejszego zamiaru oddawać się kolejnym w gruncie rzeczy bezsensownym rozważaniom, co wydarzy się choćby jutro. Czy mimo wszelkich przeciwności losu uda się nam zbudować trwały, wypełniony wspólnymi radościami, namiętnością i przede wszystkim szacunkiem związek, czy rozejdziemy się po ledwie paru spotkaniach w atmosferze wzajemnych żali oraz pretensji. Nie chciałam myśleć, w jaki sposób będą wyglądały moje relacje z mężem i dziećmi Any, których przecież będę musiała prędzej czy później poznać. No i co zrobimy z tak z pozoru prozaiczną, a przecież jakże istotną kwestią w postaci różnicy w grubościach naszych portfeli, bo co jak co, ale nie miałam zamiaru być na niczyjej łasce!
Musiałam też wreszcie przestać porównywać Anę i do Joasi, i tym bardziej Kamy. Zarówno moja pierwsza, jak i druga kobieta miały szansę napisać własne, definitywnie już zamknięte historie, teraz natomiast tworzyłam od nowa trzecią. Nie opartą o dawno przebrzmiałe wspomnienia, nie puste nadzieje lub pobożne życzenia, lecz jedynie słuszną w bieżącym momencie. Najaktualniejszą i najprawdziwszą. A to, że kiedyś coś z kimś się wydarzyło… skoro w ciągu mniej więcej roku znajomości z ...
... Joasią posunęłyśmy się jedynie do niewinnych w gruncie rzeczy pocałunków oraz wybitnie wstydliwych macanek przez ubranie, to widocznie tak miało być. Koniec. Kropka. Podobnie jak trwające mniej więcej tyle samo przejście z Kamą od etapu pierwszej w życiu, jakże niezręcznej, cichutkiej minetki, do ordynarnego ryczenia na pół bloku podczas jebania straponem w dupę. To się już stało i nie odstanie, nie wróci i nie ma sensu dłużej zaprzątać sobie tym głowy. O, nie!
W tym momencie zupełnie mnie to nie obchodziło! Liczyło się jedynie, że byłyśmy razem. Ja i Ana. Obie umęczone, rozczochrane i dosłownie całe mokre, lecz jakże spełnione. Wtulone w siebie głaskałyśmy się wzajemnie po włosach, obsypywałyśmy czułymi całuskami dłonie, ramiona i dekolty, szeptałyśmy czułe słówka. A gdy brakło nam weny na dalsze wymyślanie komplementów, a wszystkie co bardziej interesujące miejsca zostały już wyprzytulane, wydotykane i wycałowane, po prostu patrzyłyśmy na siebie.
I te właśnie drobne rzeczy sprawiały mi najwięcej przyjemności. Owszem, seks był istotny, nawet bardzo, jednak zdążyłam się już w życiu przekonać, że nie mogę uzależniać wszystkiego jedynie od niego. Kto wie, jak potoczyłaby się znajomość z Joasią, gdyby nie moje zdecydowanie nieprzemyślane oraz zbyt szybko wprowadzone w życie pragnienie zaciągnięcia jej do łóżka i zrobienia z nas regularnej lesbijskiej pary? Z kolei z Kamą ostatnim, na co mogłam narzekać, były właśnie wspomniane wspólne erotyczne szaleństwa. Tylko co z tego, ...