1. Przeciwieństwa się przyciągają, czyli do trzech randek sztuka (część 9)


    Data: 30.04.2024, Autor: AgnessaNovvak, Źródło: Lol24

    ... skoro finalnie nawet owo wzajemne pożądanie nie uchroniło naszego, wydawałoby się zgodnego i poukładanego związku, przed całkowitą dezintegracją?
    
    Pozostawało pytanie, czy będę potrafiła wyciągnąć z tego wszystkiego odpowiednie wnioski i na jakich zasadach ułożę może niekoniecznie od razu całe życie, ale przynajmniej intymną relację z Aną. Czy powinnam już teraz rzucić się bezprzytomnie w szaleństwo namiętności, zaangażować w pełni, oddać całą siebie do dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę i liczyć na rewanż? A może zachować daleko idący dystans oraz ostrożność, traktując wspólne spotkania jako niezwykle przyjemny, lecz z założenia jedynie okazjonalny dodatek do codziennej szarej harówki?
    
    Dlatego właśnie postanowiłam nie snuć żadnych odklejonych od rzeczywistości planów, które i tak najpewniej nigdy by się nie spełniły, tylko cieszyć bieżącą chwilą. Wiedziałam, że choćbym nie wiadomo jak się starała, Ana może za godzinę, a może ledwie kwadrans powie: „muszę wracać”. Do męża, córek, domu, pracy. Do poukładanego i jakże ustabilizowanego życia. A ja znów zostanę sama aż do następnego razu, gdy znajdzie dla mnie tych kilka wyrwanych z całego tygodnia pojedynczych godzin.
    
    Zanim to jednak nastąpi, wstanę z łóżka i poproszę, by poszła ze mną do łazienki. Weźmiemy wspólny prysznic, ja umyję jej plecy, ona pomoże mi rozczesać jeszcze wilgotne włosy. Usiądziemy na sofie ubrane w ubrane jedynie w szlafroki lub nawet same ręczniki. Przytulimy. Pocałujemy. Może nawet znów chwilę popieścimy. Zastanowimy, jak zaplanować kolejne spotkanie w taki sposób, żeby poza herbatą i ciasteczkami mieć czas także na kolację. A najlepiej także śniadanie w zestawie. Bym zasnęła przy Anie, a ona obudziła się przy mnie. Byśmy mogły być razem.
    
    We dwie. Tylko ona i ja. Tak różne, a przecież jakże wspólnie szczęśliwe.
    
    *
«1234»