Zwykły dzień
Data: 15.05.2018,
Autor: altarica, Źródło: Lol24
Zwykły dzień pracy. Mija kolejna godzina przed monitorem. Jesteś znudzona. Przeciągasz się myśląc o kawie.
Dzwoni telefon. Notujesz dyktowane tytuły spraw. Zapisujesz nazwisko. Prosisz, żeby zajrzał za 10 minut. Idziesz do magazynu akt z kartką - w sumie zadowolona, że ruszyłaś się zza biurka. Teraz tak jest – interesanci są w większości wirtualni. Myśląc o tym przesuwasz kolejne regały. To ta półka; szybki rzut oka - "Och, żesz kurczę...." - brakuje segregatora. Upewniasz się co do numeru i wracasz do komputera. Kurczę. W systemie jest. Powinno być. Ale nie ma...
Ten facet zaraz zejdzie i okaże się, że na próżno. A taka byłaś pewna... Cholera. Wracasz do półki, żeby sprawdzić raz jeszcze. Przeglądasz segregatory. Nie ma. Nie ma. Nie ma!
Wracasz na górę sprawdzić raz jeszcze. I wtedy wchodzi on - że też nie skojarzyłaś nazwiska. Znasz go oczywiście. Tzn. znasz go z widzenia. Niezły. Dlatego go zapamiętałaś. Ma jakiś nieokreślony wdzięk, podniecająco pachnie i ten głos....
- Proszę Pana - jest Ci trochę głupio, ze niepotrzebnie go ściągnęłaś z sąsiedniego budynku. - Niestety jest problem z tymi dokumentami. Obawiam się, że ktoś pożyczył na chwilę i … -
nie lubisz się przyznawać, że nie wiesz co się stało z daną teczką.
- Oj, niedobrze - jest wyraźnie zmartwiony - wie Pani, ja potrzebuje tylko zajrzeć na chwilę, sprawdzić jedną rzecz. Zależy mi. - Uśmiecha się, a Ty czujesz, że naprawdę diabelnie Ci się podoba.
- Może, wie Pan, może ja mam dodatkowy ...
... egzemplarz, kopię. W Archiwum. Ale to trochę potrwa. Musiałby Pan poczekać.
- Dobrze - znów się uśmiecha - A może po prostu zejdę z Panią? To gdzieś na dole? Nie znam dobrze tych podziemi.
- Wobec tego zapraszam na małą wycieczkę - mówisz i szukasz kluczy. Schodzicie krętymi schodami w dół, ty pierwsza. Jedne drzwi, drugie, trzecie. W końcu stoicie przed drzwiami Archiwum, dobierasz klucz. Rozbłyska światło. W pomieszczeniu jest ciepło i duszno. Pachnie kurzem. Przedzierasz się przez labirynt regałów i pudeł. W końcu stajesz przed właściwą półką. Przerzucasz teczki. Jest ciasno. On stoi bardzo blisko Ciebie.
- To nie tu... - mówisz w końcu - może wyżej. Przeglądasz tytuły na grzbietach teczek na górnej półce i uświadamiasz sobie, że uniesiony przez podniesienie rąk sweterek odsłania właśnie dół pleców. Spódnica to biodrówka, więc na pewno widać stringi. NA PEWNO. Robi Ci się bardzo głupio i gorąco jednocześnie. Nie umiesz już skupić się na poszukiwaniach. On stoi obok i na pewno WIDZI.
- Hmmm.... ładna bielizna....
- Przepraszam - rumienisz się z wrażenia.
- Nie ma za co - mówi on i spogląda Ci prosto w oczy - znam ten model. To z kolekcji Passionata prawda? Kupiłem dla żony. Z przodu są takie różowe perełki - nie spuszcza z Ciebie wzroku.
- Tak, chyba tak, nie pamiętam - masz chaos w głowie i czujesz jak idiotycznie się zaczerwieniłaś. Odwracasz się do półki i ponownie sięgasz na górę. On zaczyna śmiać się w głos.
- Gdzieś tu była drabinka ... - szukasz ...