Grzeszne obchody Nadejscia Matki
Data: 20.06.2024,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Jaskółka, Źródło: SexOpowiadania
Jasiek spojrzał w rozgwieżdżone niebo i zmrużył oczy, gdy odszukał księżyc. – Za trzy dni obchody Nadejścia Matki, jutro czas przygotować wieś. – powiedział w duchu. I tak też poczynił następnego dnia wraz z pozostałymi chłopami. Kobiety wyciągały swoje odświętne ubrania, mężczyźni budowali drewniany wysoki stołek na środku chaty sołtysa, na którym miała zasiąść Matka. A był to czas trudny, bo przednówek, gdy zgromadzonego na czas zimy jedzenia zaczynało już brakować i przetrwanie całej wsi zależało od godnego ugoszczenia Matki, gdy ta nadejdzie wraz z pełnią. Następnego dnia ograniczono pracę w chałupach, po to, by zjeść, co jeszcze zostało do zjedzenia, umyć się dokładnie i odpocząć przed pełnią i Nadejściem Matki. Kto żył wystarczająco długo, ten wiedział, że obchody choć krótkie, to są intensywne, zwłaszcza, gdy wódki, piołunu i ziela od zielarki zabraknąć nie mogło. Jasiek siedząc przy piecu chlebowym, rozgrzewając zmarznięte dłonie, czekał spokojnie na nadejście ranka, choć myśli jego co raz uciekały w stronę Marianki. Marianka bowiem została oddelegowana w tym roku do pilnowania dzieci podczas obchodów. -Szkoda. – pomyślał. – Chętnie bym pościskał jej choć małe, to jędrne piersi, które spiczasto mierzą w niego przez bluzkę, za każdym razem, gdy się z nią widzi w karczmie czy kościele. Ktoś jednak na dzieci baczyć musi i padło na nią.Od rana znoszono wódkę i piołun do chaty sołtysa, a część kobiet rozpaliła już niewielkie ogniska, wrzucając co rusz ostatnie ziemniaki i ...
... ziele do ognia. Wieś spowiła mgła i choć słonce dziś wyszło zza chmur, niewiele było nieba widać spod kłębów dymu. Zresztą nie miało to już większego znaczenia dla mieszkańców Bierunek, bo piołun już zaczął robić swoje. Do tego jeszcze upieczone ziemniaki zapijano najpierw mlekiem, a później już tylko wódką. Wszyscy po czasie i jacyś bardziej rumiani, i jacyś weselsi. Ci, co potrafili grać na instrumentach, to już wygrywali radosne melodie, zachęcając zgromadzonych w sołtysowej chacie do śpiewu i do tańca. Tylko Marianka smętnie gapiła się w okno, w stronę dudniącej chaty, odwracając się co chwila do dziecka, jednego, drugiego, dziesiątego, ciągnącego ją za spódnicę. Posadziła je wszystkie na podłodze i zaczęła snuć opowieść o Matce.Matka pojawia się ostatniej pełni przednówka, by obdarować chłopów pomyślnością i zdrowiem na następny rok. Jest wielka, ma może ze 4 metry, błyszcząca, jakby skąpana w blasku księżyca. W długie rozpuszczone włosy koloru ziemi, ma wplecione owoce dzikiej różny połyskujące czerwienią w blasku ognisk, rozpalonych na jej cześć. Jest brzemienna, w zaawansowanej ciąży, z wielkimi piersiami pełnymi mleka, które zapowiadają płodność ziemi uprawianej przez chłopów. Płodności, która nastąpi, jeśli tylko mieszkańcy wsi godnie ją ugoszczą, ale o tym, Marianka nie mówi już dzieciom. Te już zdążyły posnąć i obudzą się rano, w lepszej porze roku. Marianka podnosi się z kolan i jeszcze raz wypatruje ognisk z okna swej chaty. W zapadającym mroku widać już tylko ...