Sponsor 19
Data: 20.02.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
Nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy dostrzegłam, jak Wojtek wyskakuje zza moich pleców i rzuca się na Konrada. Zaskoczył go. Jestem pewna, że inaczej nie byłby w stanie go tak szybko powalić na ziemię. Potem było już tylko gorzej. Najpierw jedno uderzenie, potem drugie. Tyle wystarczyło, by z nosa Konrada wypłynęła krew.
- Odpierdoliło ci? – wydusił z siebie oszołomiony, nie do końca ogarniając, co się stało.
` - Mówiłem ci, że masz się trzymać od mojej kobiety z daleka!
Takiego Wojtka nie znałam. Był władczy, terytorialny, uwielbiał, kiedy jego było na wierzchu, ale nigdy nie widziałam w jego oczach takiej złości i agresji. Zachowywał się jak lwica, która broni młodych.
Głos uwiązł mi w gardle. Chciałam coś powiedzieć, wytłumaczyć, że tylko rozmawialiśmy, ale nie byłam w stanie. Bałam się, że tylko zaognię konflikt. Dostałam wyraźne polecenie, że mam się trzymać od Konrada z daleka i olałam je. Czułam się winna sprowokowania tej bójki.
- No wstawaj, na co czekasz?
Wojtek najwyraźniej chciał jeszcze poprawić swoje dzieło. Był pewny siebie, ale Konrad był dużo lepiej zbudowany niż on, i zdawałam sobie sprawę, że jego męska duma nie pozwoli mu na pozostawienie tego, co się stało bez odpowiedzi. Chciałam ich rozdzielić, choć byłam świadoma, że nie mam najmniejszych szans.
- Dajcie spokój – wyszeptałam.
To wszystko, na co było mnie w tamtej chwili stać.
Żaden na mnie nie spojrzał. Nie wiedziałam nawet, czy usłyszeli to, co powiedziałam. Obaj szykowali ...
... się do kolejnego starcia.
Kurwa! Dwóch facetów pobiło się o mnie. Powinnam być chyba zadowolona, a moje ego szybować w niebiosa. Tymczasem ja zastanawiałam się, co by tu zrobić, żeby przerwać to widowisko.
Los w końcu się do mnie uśmiechnął. Trzech ochroniarzy bez słowa podbiegło do jednego i drugiego, całkowicie ostudzając ich zapędy do dalszej potyczki. Odetchnęłam z ulgą.
- Nic się pani nie stało?
To było miłe, że pierwszą osobą, która o to zapytali, byłam ja, a nie Konrad, którego koszula powoli stawała się czerwona.
- Nie – wyszeptałam, po czym odetchnęłam z ulgą, że ten cyrk już się skończył.
- Policja jest w drodze.
- Po co policja? Załatwimy to sami – zadeklarował Konrad, ale jego propozycja została zignorowana.
Kilka minut później w trakcie których padło jeszcze kilka inwektyw i obietnic dokończenia walki na teren wjechał radiowóz. Z nieoznakowanej toyoty, która przyjechała bez żadnych sygnałów, wysiadło dwóch nieumundurowanych funkcjonariuszy. Jeden miał około pięćdziesiątki, drugi był znacznie młodszy i trzymał w ręku radiostacje.
Ochroniarze zrelacjonowali przebieg wydarzeń. Okazało się, że wszystko widzieli na monitoringu. Zaskoczyła mnie ta informacja, bo kamer nigdzie nie dostrzegłam.
- Dokumenty – poprosił, a właściwie oznajmił starszy policjant. Ani Wojtek, ani Konrad nie mieli przy sobie dowodu. Prośba dotyczyła także mnie, bo zostałam zakwalifikowana, jako uczestniczka tego zdarzenia, a w najlepszym wypadku świadek. Także nie ...