1. Klucz


    Data: 18.05.2018, Autor: likeadream, Źródło: Lol24

    Ten dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Od rana deszcz zacinał nieprzyjemnie prosto w twarz. Do tego wiatr, który chciał rozpiąć siłą poły mojego jesiennego płaszcza. Nie wiedział, że słońcu wychodzi to zupełnie bez wysiłku i z uśmiechem na pyzatej tarczy.
    
    Po ośmiu godzinach w klimatyzowanym biurze z ulgą przywitałam chłodne, rześkie powietrze. Niebo na szczęście się rozjaśniło, była godzina 16:00, delikatne smugi światła sączyły się miękko przez resztki chmur zaczepiając wilgotne, kolorowe liście. Postanowiłam, że do domu pójdę pieszo. To kilka kilometrów, ale mam dziś na to wielką ochotę. Wyruszyłam miarowym krokiem, zasysając do płuc kropelki obecnej w powietrzu wilgoci.
    
    Po kilkudziesięciu minutach marszu zauważyłam, że niebo od zachodu staje się ciemne, najdalej za 10 minut znów zacznie padać. Nie pozostawało mi nic innego jak tylko kupić bilet i wsiąść do tramwaju. Stojąc w kolejce do kioskowej budki, poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się. Ujrzałam mężczyznę w czarnym dobrze skrojonym płaszczu, wyższego ode mnie o około 15 cm, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Ta twarz... miałam wrażenie, że gdzieś ją już widziałam. Ta myśl pojawiła się i zniknęła zanim usłyszałam krótkie:
    
    - Proszę. To Pani. Zgubiła Pani.
    
    Popatrzyłam na przedmiot, który trzyma w dłoni. Klucz. Duży, jak do starych drzwi. W myślach przesortowałam wszystkie zamki, które mam w domu, ale żaden nie odpowiadał choćby wielkością.
    
    - To pomyłka. Ja go nie zgubiłam- ...
    ... odpowiedziałam z uśmiechem. Zawsze się uśmiecham. Lubię być miła, a poza tym... uśmiech wywołuje uśmiech. On też lekko uniósł kąciki.
    
    - Ależ nieprawda. Zgubiła go Pani. Proszę wziąć... - Wcisnął mi kawałek chłodnego metalu w dłoń, zacisnął na niej swoje palce i ze spokojem odszedł.
    
    Popatrzyłam na przedmiot w dłoni. Po chwili na oddalającego się mężczyznę. W końcu wzruszyłam ramionami, najwyżej oddam ten klucz w jakimś biurze rzeczy znalezionych. Jedno nawet jest chyba gdzieś niedaleko na mojej ulicy.
    
    Po powrocie do domu usiadłam przy kubku gorącej, owocowej herbaty ze sporą dawką cytryny. Wzięłam do ręki książkę, i nawet nie zauważyłam, kiedy głowa opadła mi na zagłówek kanapy. Zasnęłam. Ale to nie był spokojny sen. Nie widziałam obrazów. Tylko pojedyncze dźwięki, jęki, nie potrafiłam zdecydować- rozkoszy, bólu, może strachu? Czułam się, jakbym przez mleczną szybę oglądała pogrążony w mroku pokój, rozświetlony tylko delikatnym źródłem światła usytuowanego na ścianach.
    
    Obudziłam się nagle, z twarzą błyszczącą od potu.
    
    Chyba jakiś wirus mnie dopadł, przez tą cholerną pogodę, pomyślałam i poczłapałam po saszetkę z lekiem przeciwgrypowym.
    
    Następnego dnia pogoda również nie rozpieszczała, więc od razu skierowałam się w stronę przystanku. O kluczu zapomniałam, dlatego aż drgnęłam, kiedy przez szybę mojego tramwaju zobaczyłam tamtego mężczyznę wpatrzonego we mnie z perspektywy końcowego wagonu innej linii. Patrzył na mnie nieruchomym wzrokiem, do momentu aż nasze składy nie ...
«1234...7»