1. Mama Mojej Przyjaciółki II: Urodziny


    Data: 24.06.2025, Kategorie: Lesbijki Twoje opowiadania Autor: Iskra957, Źródło: OpowiadaniaErotyczne-Darmowo

    ... splotły się z moimi, jakbyśmy razem trzymały się ostatniego brzegu przed upadkiem w ekstazę.
    Nasze spojrzenia były nieruchome, wbite jedno w drugie, jakbyśmy obie chciały być świadkami tego, co właśnie się wydarza. Nie tylko rozkoszy, ale przejścia z kochania do bycia jednością. To nie był tylko finał, to było wspólne wejście w światło.
    Ciała falowały nie jak dwa odrębne byty, ale jak jeden organizm. Oddechy przerywane, powieki półprzymknięte, jęki i szmery, które były jak modlitwa cicha, prawdziwa, święta.
    I wtedy przyszło w jednej chwili,  jakby fala światła rozlała się między nami. Poczułam, jak drży pod sobą, a ja razem z nią. Wypowiadałam jej imię między jękami, a ona moje, a świat przestał istnieć, zniknął w blasku, który same stworzyłyśmy.
    Nie wiem, ile trwałyśmy w tym uniesieniu, wieczność? Minutę? Ale gdy nasze ruchy ucichły, zostałyśmy tak splecione, zmęczone, ale pełne, jednak wciąż spragnione. Z twarzami blisko, z policzkami przyciśniętymi, z ustami muskającymi się w oddechu powolnego powrotu.
    Cisza po wszystkim była najpiękniejszą muzyką.
    Jeszcze wtulałyśmy się w siebie, wilgotne od wysiłku, rozgrzane pocałunkami i rytmem ciał. Jej głowa spoczywała tuż przy moim ramieniu, a dłoń wciąż splatała się z moją leniwie, ciepło, bez potrzeby słów. Ale ja je czułam. Pod skórą. Wciąż wibrowały między nami te niedopowiedziane jeszcze nuty, które domagały się dogrania do końca.
    Złapałam spojrzenie Weroniki, rozmyte jeszcze przez falę, która przetoczyła się przez jej ...
    ... ciało, ale gdzieś pod tym zmęczeniem tlił się płomień. Wciąż jasny. Wciąż głodny.
    Przysunęłam się więc bliżej, wolno, tak, by poczuła mój oddech na swojej skórze. Całowałam ją miękko, powoli przesuwając się w dół. Nie chciałam się spieszyć, nie tym razem. To był mój moment, by się jej oddać w inny sposób. By dać jej wszystko, co we mnie żyło czułość, zachwyt, namiętność i skupienie.
    Kiedy dotarłam tam, gdzie jej kobiecość pulsowała cicho, jakby szeptała do mnie „proszę…”, oparłam dłonie po bokach jej bioder i po prostu zaczęłam. Nie potrzebowałam instrukcji. Znałam ją. Jej język ciała. Jęk przerywany, wtedy gdy trafiłam w najczulsze miejsce. Jej biodra, które unosiły się jakby chciała mnie zatrzymać dokładnie tu, gdzie byłam.
    Mój język był jak pióro piszące najpiękniejszy list do niej, dla niej. Kreśliłam nim wzory po jedwabistej, wilgotnej powierzchni, raz łagodnie, raz z mocą, dopasowując się do każdego jej westchnienia. Jej łechtaczka delikatna, spragniona była jak centrum świata, które chciałam uczcić.
    Weronika nie była już spokojna. O nie. Jej ręce zacisnęły się na piersiach, jakby chciała zdusić to, co narastało w niej z każdą sekundą. Oddychała coraz ciężej, a jej jęki stawały się głośniejsze, mniej kontrolowane, coraz bardziej drżące.
    – Boże... Justyna... – wyszeptała, a potem mocniej, jakby już nie mogła nad tym panować – Boże... kocham cię... kocham cię...
    Zaciskała dłonie na prześcieradle, potem odpychała się nimi od łóżka, jakby jej ciało szukało oparcia w ...