-
Remont 62 - Szarża trzech...
Data: 05.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
Oczy Bandziorka płonęły, gdy wraz z Januszem zaczęli się do mnie zbliżać. Czułam się jak zwierzyna osaczona przez sforę głodnych wilków. Stanisław, choć wciąż we mnie, jakby poczuł narastające napięcie. Jego pchnięcia stały się szybsze, bardziej gwałtowne, jakby chciał się mną nasycić, zanim chłopcy zdążą się dobrać. — No, Stachu, zróbże nam miejsce! — zaśmiał się Bandziorek, stając tuż przy łóżku. — My tu czekamy, aż pani profesor będzie gotowa na solidną, podwójną dawkę! Janusz stał nieco z tyłu, jego twarz była spocona, a wzrok utkwiony we mnie. Mimo że niby był nieśmiały, widziałam w jego oczach to samo dzikie pożądanie, co u Cygana. Czułam się wystawiona na ich pożądliwe spojrzenia jak na tacy, Moje rozchylone uda, spódnica podciągnięta wysoko, stringi tkwiące na kostkach — wszystko to sprawiało, że czułam się kompletnie obnażona, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Stanisław warknął, wściekły na uwagę Bandziorka. Jego ego, wyraźnie urażone, sprawiło, że zaczął mnie rżnąć z jeszcze większą furią. Łóżko jęczało pod nami, trzeszczało coraz głośniej, grożąc całkowitym rozsypaniem się. Bałam się, że zaraz wylądujemy na podłodze. — Niech pan nie szarżuje, panie Staszku! — wyszeptałam, choć głos uwiązł mi w gardle. - Zaraz... zaraz się rozpadnie... Zostawi pan mnie... samą na deskach... To ich tylko jeszcze bardziej rozbawiło. — A to nic! — Bandziorek parsknął śmiechem, a Janusz dołączył do niego chichotem. — Jak się wyrko rozpadnie, to pani profesor będzie ...
... miała jeszcze większą przygodę! Na gołych deskach, z trzema chłopami naraz! Co to będzie za historia do opowiadania! Czułam, jak moja godność, kruszy się z każdym ich słowem, z każdym pchnięciem Stacha. Bandziorek podszedł jeszcze bliżej, wyciągnął rękę i bezczelnie pogłaskał mnie po udzie. — No to co Martusiu? Gotowa na dwóch naraz? — Jego głos był szorstki, przyprawiał mnie o dreszcze. Zamknęłam oczy. Już nie było odwrotu. Czekałam w napięciu, czując, jak serce wali mi w piersi jak młotem. Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność, wypełniona echem ich śmiechów i mojego przyspieszonego oddechu. Czułam, jak Stanisław nagle zwalnia, a potem z głośnym stęknięciem wycofuje się ze mnie. Poczułam nagłą ulgę, ulgę niemal bolesną, ale jednocześnie pustkę. Moja cipka, rozgrzana i spuchnięta do granic, pulsowała po jego brutalnej penetracji, domagając się czegoś, co miało właśnie nadejść… — No to teraz nasza kolej! — ryknął Bandziorek, a jego oczy błysnęły dziko, niczym oczy myśliwego, który właśnie dopadł swoją zwierzynę. W jego głosie słyszałam niecierpliwość, ale i triumf, bezczelny a jednak... tak cholernie podniecający. Wtedy zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam, coś, co na moment wstrzymało mój oddech. Janusz, który stał dotąd z boku, nieśmiały i zamyślony, niemal niewidoczny, nagle ruszył do przodu z zaskakującą determinacją. Czułam jego obecność tuż obok, jego ciepły oddech na mojej skórze. Spojrzałam na niego, wciąż zszokowana, ale i zafascynowana. ...