1. Remont 62 - Szarża trzech...


    Data: 05.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... ale też czaiła się w nich myśl, jak on sam będzie mógł to wykorzystać. "No, pani profesor, tego się pani nie spodziewała, co? Że największa oferma z klasy będzie panią rżnąć na pani własnym biurku?"
    
    Janusz, podbudowany reakcją Bandziorka, dumnie wypiął pierś.
    
    Stanisław, jak zwykle, milczał. Ale jego spojrzenie było najbardziej wymowne. W jego oczach widziałam chłodne zadowolenie, ale i coś więcej – ciche, perwersyjne oczekiwanie. Jego życzenie z pewnością będzie jeszcze bardziej ekstremalne, skoro to Januszowi udało się wymyślić coś tak szalonego. Czułam, że ten plan, ten szatański pomysł Janusza, zostanie zaakceptowany. Nie miałam wyboru. Moje milczenie, moje drżenie ciała, było dla nich wystarczającą odpowiedzią.
    
    Musiałam poddać się jego perwersyjnej fantazji. To było tak straszne, a jednocześnie tak rozpalające…
    
    Teraz przyszła kolej na Stanisława. Wiedziałam, że jego życzenie będzie inne, cięższe, bo on nie potrzebował słów, by dominować. Spojrzał na mnie, a w jego oczach, które wydawały się najstarsze z całej trójki, nie było podniecenia, tylko bezwzględna, cicha determinacja.
    
    "Moje życzenie jest proste, pani profesor," – powiedział wreszcie Stanisław, a jego głos, choć niski, miał w sobie ciężar. – "Nie chcę żadnego konkretnego miejsca ani konkretnej godziny. Chcę, żebyś paniusiu była dla mnie zawsze dostępna."
    
    Moje serce zamarło. Dostępna? "Co... co to znaczy?" – ...
    ... zapytałam, a mój głos był ledwie słyszalny.
    
    Stanisław podszedł bliżej, jego postać rzucała na mnie długi cień. "To znaczy, że gdziekolwiek się spotkamy, kiedykolwiek, paniusiu, ty będziesz gotowa. Bez pytań. Bez sprzeciwu. Wystarczy, że dam znać, a ty mi wtedy dasz, Bez względu na to, gdzie będziemy, czy ktoś będzie patrzył, czy nie. I bez względu na to, co będziesz elegancka damulko miała na sobie."
    
    Czułam, jak ogarnia mnie zimny dreszcz. To nie było jednorazowe upokorzenie, jak to z Januszem. To była totalna kontrola nad moim ciałem i moim życiem, nad każdą chwilą. To było zniewolenie. Stanisław chciał, żebym była jego prywatną dziwką na każde zawołanie, w każdej sytuacji. Mój Boże!
    
    "Będę patrzył," – kontynuował Stanisław, jego głos był monotonny, ale przeszywający. – "Będę czekał na odpowiedni moment. I kiedy przyjdzie, będziesz wtedy moja. Tam i wtedy. Bez gadania. Bo pani Marta jest teraz moją własnością. Zrozumiałaś paniusiu?"
    
    Wiedziałam, że jego słowa to nie groźba, lecz zapowiedź. Nie było ucieczki. Moja godność została całkowicie zdarta, a ja stałam się pionkiem w ich perwersyjnej grze. Patrzyłam na niego, na Bandziorka i Janusza, i wiedziałam, że moje życie właśnie zmieniło się diametralnie. A jednocześnie... ta potworna myśl, ta sama, która mnie tak ekscytowała podczas podczas wcześniejszego aktu, znowu pojawiła się w mojej głowie: jak bardzo, jak cholernie mnie to podnieca... 
«12...9101112»