1. Współlokatorka: Pocieszanie


    Data: 10.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... włosów. Delikatnie. Raz. Potem drugi. Jej skóra miała smak słony od łez i słodki od perfum. Czułam, jak się uśmiecha – jej policzek poruszył się lekko pod moim.
    
    – Sylwia... – wyszeptała z lekkim rozbawieniem i niedowierzaniem. – Co ty robisz?
    
    – Pocieszam – odparłam cicho, muskając ustami jej ucho.
    
    Odwróciła głowę, spojrzała na mnie przez ramię. Jej oczy wciąż były lekko zaczerwienione, ale teraz błyszczały inaczej – cieplej, spokojniej. Jej uśmiech był nieśmiały, ale prawdziwy. Pod tym uśmiechem kryło się coś jeszcze - otwartość, zaproszenie, może nawet ulga, że ktoś ją widzi naprawdę.
    
    Nasze spojrzenia splotły się, zawisły na dłużej. Moja ręka pozostała na jej udzie, przesuwając się teraz wyżej, aż do krawędzi koronki. Zadrżała lekko, a ja w tej jednej chwili poczułam, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
    
    Byłyśmy tylko my.
    
    Spojrzenia między nami trwały dłużej, niż pozwalałby rozsądek. Dłużej, niż wypadało. A jednak żadna z nas nie chciała ich przerwać.
    
    Jana odwróciła się do mnie powoli, bez słowa. Jej ruch był miękki, płynny jakby nasze ciała znały się lepiej niż my same. Kiedy jej twarz znalazła się naprzeciw mojej, na odległość oddechu, serce zaczęło mi bić szybciej. Czułam ciepło bijące z jej skóry, subtelny zapach jej perfum, tę znajomą, lecz teraz zupełnie nową obecność.
    
    Zatrzymałyśmy się na moment, zawieszone między powietrzem a dotykiem, między tym, co było jeszcze przyjaźnią, a tym, co już zaczynało ją przekraczać.
    
    A potem, po ...
    ... prostu, sięgnęła ustami do moich.
    
    Pocałunek był najpierw miękki, delikatny jak muśnięcie wiatru, jak cień pragnienia. Jej wargi były ciepłe, wilgotne, pachniały malinową herbatą i czymś jeszcze, czymś tylko jej. Odpowiedziałam z ostrożnością, jakbyśmy obie nie chciały spłoszyć tej chwili. Ale to trwało tylko chwilę. Po kilku sekundach nasze usta zaczęły się odnajdywać coraz pewniej, z każdym pocałunkiem głębiej, czulej, bardziej zachłannie.
    
    Jana westchnęła cicho, miękko, a jej dłoń powędrowała do mojego policzka, potem wplątała się w moje włosy. Jej palce delikatnie przeczesywały je, sunęły po karku, zatrzymywały się na szyi, jakby chciała mnie zapamiętać całą, z bliska. Ja w tym czasie przesuwałam dłonią po jej biodrze, śladami ciepła i napięcia, czując pod palcami tkaninę jej sweterka i miękkość skóry tuż pod nim. Moje palce błądziły na udo, zatrzymując się tam, gdzie kończyła się spódniczka, a zaczynała malinowa koronka.
    
    Wtem poczułam, jak jej noga oplata mnie łagodnie, ale pewnie. Jakby chciała mnie przytrzymać, zatrzymać w tej chwili. Nasze ciała zaczęły do siebie przylegać mocniej. Oddechy mieszały się, rytm naszych pocałunków stawał się coraz bardziej niespokojny choć wciąż nie tracił czułości.
    
    Jana była miękka, gorąca, żywa. Czułam jej napięcie w każdej linii ciała, w każdym ruchu ust, w każdym drgnięciu dłoni. Jej dotyk był chaotyczny, ale pełen emocji, raz muskała mój policzek, raz zagarniało moje włosy, potem znowu sunęła po karku. Nie szukała niczego ...
«1234...13»