1. Opowieść wigilijna. Sen Marty (Ostateczna aktualizacja)


    Data: 21.05.2018, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    Zawsze bardzo przeżywam okres przed Bożym Narodzeniem. Nauczona przez mamę wielkiego sprzątania, gorączkowych zakupów, pośpiesznych przygotowań...
    
    Tę Wigilię miałam spędzić sama...
    
    Sen.
    
    Ubieram choinkę, w tle z radia dobiega nastrojowa piosenka Marcy Grey "Winter Wonderland".
    
    Jestem wzruszona... ale też pobudzona... Kiedy stoję na taborecie, wyobrażam sobie, że ktoś podgląda mnie! Zagląda mi pod spódniczkę! Wręcz ich widzę! To skrzaty! Małe krasnoludki z brodami jak u świętego Mikołaja! Udaję, że ich nie widzę... Ochoczo zakładam bombki... Słysząc cichutkie: - E! Niunia... największe bombki to ty masz!
    
    Peszę się, a jednocześnie podniecam! Ależ ja uwielbiam, gdy mężczyźni podziwiają mój biust!
    
    Raźno macham tyłkiem, a czerwona, świąteczna spódniczka faluje zamaszyście.
    
    A zobaczcie sobie skrzaty, jakie mam seksowne pończochy! Bielusieńkie jak dzisiejszy śnieg! Z koronką w gwiazdkowy wzorek, godzien tego wyjątkowego dnia...
    
    Tak się bałam, że spędzę najuroczystszy wieczór samotnie... oczekując może jakiegoś zbłąkanego wędrowca... Ach! Żeby taki trafił do mojej chatki! Ugościłabym go cieplutko... Dostałby ode mnie wszystko, czego by zapragnął...
    
    Na północ wybrałabym się na pasterkę... Ależ daleka droga czekałaby mnie pieszo, nocą, przez las! Kto wie, czy tam nie dopadliby mnie jacyś rozochoceni młodzieńcy! A jakże ja miałabym uciekać!? Po tej oblodzonej drodze! W kozaczkach na wysokich, chybotliwych szpileczkach! Do tego w zimowej - długiej a wąskiej ...
    ... spódnicy! Mogłabym jedynie truchtać... Licząc, że nie wyłożę się od razu... Dopadliby mnie niechybnie...
    
    I, miast spędzać pasterkę, jak Pan Bóg przykazał - w kościele, dane byłoby mi ją spędzić gdzieś w krzakach... Zamiast wydobywać z siebie radosne kolędy o Narodzeniu, wydobywałyby się ze mnie żałośliwe jęki... zamiast klęczeć na drewnianych zabytkowych klęcznikach przed świętymi obrazami... klęczałabym w mroźnym śniegu przed obrazami nie mającymi nic wspólnego ze świętością... Zamiast sadowić pupcię w cieplutkich ławeczkach... miałabym pod nią jedynie lód!
    
    - O czymże tak marzy ta nasza dzieweczka!? - popiskiwały głosiki skrzatów.
    
    - Patrzy się na czubek choinki! To o nim tak marzy! Hi hi hi!
    
    Och... o tym nie pomyślałam... ten czubek ma kształt... falliczny! Taki długi! I niespotykanie, jak na choinkowy wierzchołek - gruby!
    
    A może ja go do czegoś wykorzystam? Ależ miałyby spektakl sprośne krasnoludy! Wystarczyłoby, żebym podwinęła spódniczkę, zsunęła majtusie delikatnie w bok... ach... te stringi też są świąteczne! Czerwoniusieńkie... jak czapka Mikołaja, koronkowe i tak skąpe, że aż się prosi, żeby je przesunąć z mojej szparki... A to by gnojki miały widok! A jakież prowokowałoby to kosmate myśli... pewnie chciałby się całe wsuwać do takiej szczelinki... O nie! Na to ta grota jest za ciasna!
    
    Na pokazywanie też jeszcze za wcześnie... Tak! Na początek niech ten czubek znajdzie się między moimi bombkami... To będzie dla nich niezapomniany widok!
    
    Ochoczo ...
«1234...»