1. Rower


    Data: 22.05.2019, Autor: seksgeometria, Źródło: Lol24

    Wiosna, trzeba brać się za siebie, po leniwej zimie. Nie jest to proste, bo biegać za bardzo nie lubię ze względu na pełny biust. Mimo że jędrny i ładny za duży i po prostu niewygodnie się z nim ćwiczy. Nie lubię tez zapachu siłowni, sal gdzie ćwiczy więcej osób, a na urządzenia mam za delikatne dłonie. Wybrałam rower i to był strzał w dziesiątkę. Już po kilku dniach, gdy się oswoiłam mogłam oddać się przy okazji wysiłku podziwiania budzącej się przyrody. Uwielbiam leśne ścieżki, trasy wzdłuż jezior.
    
    Na jednej z takich tras moją beztroskę zburzył inny rowerzysta. Zatrzymał się wcześniej i pokiwał do mnie ręka. Myślałam ze znajomy, ale okazało się ze nie. Facet bardzo przystojny, wysoki chyba odrobine młodszy. Zapytałam jednak z poważna mina o co chodzi. Okazało się ze w tej części lasu rozpoczęła się wycinka i ze będę musiała zawrócić po przejechaniu jeszcze kilometra.
    
    Miał bardzo ładny łobuzerski uśmiech i widać było u niego sportową sylwetkę. Zdałam sobie sprawę ze go oglądam, gapie się jak na wisząca w sklepie sukienkę. Trochę się zmieszałam i dopiero dotarło do mnie ze zaprasza mnie na przejażdżkę fajna trasą. Nie byłam przekonana, czułam się brudna po tych kilku kilometrach i trochę ubłocona. Kask wzięłam stary, bo nie chciało mi się wracać do samochodu po nowy, ciuchy ubrałam do dobicia, bo zbierało się na deszcz i obawiałam się błota. Kopciuszek na rowerze. Wymigując się wróciłam do domu. Chłopak chodził mi po głowie, czułam się trochę skompromitowana ...
    ... chciałam, żeby zobaczył mnie następnym razem w pełnej krasie. Następnego dnia wystartowałam w czystych stylowych ciuszkach, dobrze dobranym modnym kasku, czyściutkich rękawiczkach, założyłam swój sportowy zegarek. Nawet rower umyłam. Wszystko na marne, nie spotkałam go. Zabieg strojenia powtarzałam jednak, bo czułam się fajnie tak przygotowana. Dopiero czwartego dnia zobaczyłam go po drugiej stronie jeziorka, wahałam się czy krzyknąć, pomachać i tak ogłupiała straciłam go z oczu. Oglądając się zsunęłam się ze ścieżki z piskiem zaryłam błoto, przeleciałam przez kierownice i wytaplałam dokładnie w śliskim błocie. Na szczęście nic mi się nie stało za to podjechał zaniepokojony mój królewicz zwabiony moim wrzaskiem. Po raz drugi zobaczył mnie wytaplana jak świnkę. Na szczęście, gdy ustaliliśmy ze nic mi nie jest, uśmialiśmy się z całej sytuacji. Było mi już wszystko jedno tym razem zgodziłam się na zwiedzenie jego trasy. Była bardzo malownicza. Jechaliśmy obok siebie, fajnie nam się rozmawiało. Widziałam ze z łobuzerskim uśmiechem ogląda moje ciało pod dość obcisłym strojem. Podobało mi się to w sumie. Jednak czułam się już zakłopotana i przyspieszyłam. Po chwili zapytałam czy jeszcze za mną jedzie czy już padł z wycieńczenia. Odpowiedział -że dla widoku mojego tyłeczka to mogę go w przepaść prowadzić, bo warto, że za tak pięknym widokiem to pojedzie na koniec świata jak osioł za marchewką.
    
    Powinnam się wkurzyć, ale rozbawił mnie tym osłem, i w sumie to był miły komplement od tak ...
«123»