Rozpustna eskapada
Data: 01.06.2019,
Autor: Dom, Źródło: Lol24
... gorącej cipki. Piszczała z rozkoszy kiedy kreśliłem językiem mapę jej najczulszych miejsc, zupełnie tak samo jak ona, gdy wyznaczała kurs, płynąc przez ocean. Podczas rejsu, w przerwach pomiędzy kreśleniem linii na rozległej powierzchni mapy, oddawała się ćwiczeniom na siłowni. Robiła to by w pełni wyrzeźbić zgrabne ramiona i smukłe uda, które właśnie teraz z rosnącym pożądaniem, pieściłem żarliwie, wszystkimi możliwymi zmysłami.
***
Jasne słońce rozświetlało bezchmurny nieboskłon roztaczający się nad naszą łajbą. Dzień wydawał się idealny na kontynuację podróży, której zwieńczeniem miała być cicha, przytulna, wenezuelska przystań.
- To którędy tym razem płyniemy, pani kapitan? – rzuciłem zaczepnie widząc jak pochyla się nad rozłożystym kawałkiem mapy.
- Myślę nad kursem do Caracas, chodź kusi mnie żeby przy Grenadzie zawinąć po prowiant na dalszą podróż. – odpowiedziała, wciąż przypatrując się narysowanym przed chwilą kręgom.
- Może Barbados będzie bardziej sprzyjające? – wtrąciłem uszczypliwie, lekko ją prowokując.
- Czasami myślę, że to ty powinieneś być kapitanem, a ja właścicielką tej cholernej krypy. - odparła, uśmiechając się i spływając rumieńcem.
To nagłe speszenie okryło ją mgiełką zmysłowej, niewymuszonej kobiecości. Wrodzona skromność była jej subtelnym atutem. Niemniej biorąc pod uwagę jej niedoścignioną biegłość i dokładność przy planowaniu takich projektów jak ta wyprawa, powinna się puszyć się jak paw. Z arcy dokładnością celebrowała ...
... każdy szczegół przedsięwzięcia, który jej zleciłem. Chodź w tedy jeszcze nie przypuszczałem, że stanie się towarzyszką fascynującej podróży, pośród rozgrzanych palącym słońcem wysp, w przestrzeni łączącej obie ameryki.
Objąłem ją w pasie i przytuliłem. Zjawiskowy zapach rudych pasemek pobudził kolejny raz zmysły, pozwalając ponieść się niezwykle przyjemnemu doznaniu. Staliśmy tak chwilę dogadzając sobie dotykiem i wzajemną obecnością. Łajba, ocean i my dwoje – istne szaleństwo w głębi Karaibów.
- Wiesz… – powiedziała, przebudzając jednocześnie z przytulnego transu – nie boisz się, że po drodze napotkamy burzę, albo deszcz?
- Wiem, że możemy napotkać na swej drodze, wiele niesprzyjających okoliczności, jednak jedyne co da się zrobić, to wyznaczyć drogę i ruszyć przed siebie. – odpowiedziałem, zaspokajając jej ciekawość.
- Ale jak to…? – powtórnie zapytała mocniej się we mnie wtulając.
- Będąc po środku oceanu jedyne co możesz zrobić, to zaplanować podróż. Możesz dobrać załogę, zakupić prowiant i postawić żagle, po czym wyznaczyć kierunek i się go trzymać, nie ważne co się wydarzy. – podsumowałem, jednocześnie lekko ja uspokajając.
- To zupełnie jak z życiem. – pisnęła z zaciekawieniem.
- No, tak jakby. Nie mamy wpływu na to co nas spotka jutro, ba nie wiemy co nas spotka za godzinę. Jesteśmy w stanie jedynie wyznaczyć kurs i płynąć w stronę wymarzonego, wcześniej obranego celu. To co napotkamy jest nie więcej, niż czekającą na nas niespodzianką. Najważniejsze ...