Niewolnica orczycy
Data: 04.07.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: FantasyStories, Źródło: Fikumiku
Padało już od wielu dni. Ja i moi towarzysze podróżowaliśmy od tygodni, dotarlibyśmy już na miejsce gdyby nie Edmund i jego dziurawe kieszenie. Zgubił naszą jedyną mapę. Mam na imię Leonora i jestem córką kupca. Podróżuję między miastami z moimi kompanami, Edmundem, Rolandem i Zezem, sprzedając dobra i dzieląc się złotem między siebie. Nie zbyt ekscytująca praca, ale robiłam to dla ojca. Poza tym miałam do tego smykałkę. Podróże były co prawda męczące, ale to dobrze płatna praca. Głównie sprzedawaliśmy tekstylia i inne dobra które są ciężko dostępne w tych czasach, i to wszystko dzięki Rolandowi. Jakoś przeczuwał, że będzie spore zapotrzebowanie na tego typu towary. Przestaliśmy oponować i wszystkie pieniądze zainwestowaliśmy w jego pomysł. Teraz jednak, jesteśmy zagubieni w lesie. Edmund twierdził, że ten las jest blisko miasta którego zmierzaliśmy, ale wciąż mu niedowierzałam. Wędrowaliśmy przez błota, kupy liści i połamane galęzie od dwóch dni, przemakając przy okazji do suchej nitki. Co gorsza nasze zapasy żywności kurczyły się nieubłaganie. -Jesteśmy na dobrej drodze, jestem tego pewien! - Edmund zapewniał nas z początku naszej małej karawany. -Lepiej żeby tak było - Wymamrotał Zez. - Jeśli nie jesteśmy będziemy musieli pozbyć się Miszki i ją zjeść Pogłaskał swojego brązowego konia, ciągnącego dobra przez leśne wertepy. Zapadał zmrok. Wiedziałam, że będziemy musieli rozbić obóz i to wkrótce, ale z tym nieznośnym deszczem nie była to miła myśl. Wczoraj znaleźliśmy duże, ...
... wydrążone drzewo w którym się schowaliśmy, zostawiając biedną Miszkę na deszczu. -Spójrzcie! - Edmun nagle wykrzyknął. -Tam! Światło! Patrzymam w tym samym kierunku, również widząc ciepłe, żółte światło. Jakaś chata? Ale kto chciałby tutaj mieszkać. Podeszliśmy do światła i z bliższej odległości zauważyliśmy, że to wejście do kopalni. Olbrzymia górska ściana rozpościerała się przed nami, a światło pochodziło z oświetlonego pochodniami tunelu. Dwóch mężczyzn stało po obu stronach tunelu, na sobie mieli pancerze z których jasno można było wywnioskować, że są miejskimi strażnikami. Mogliby nam więc wskazać drogę do miasta. -Przepraszam bardzo, - Edmund odezwał się do strażników. -Ja i moi druhowie jesteśmy zmęczeni, zmarznięci i głodni. Możemy tutaj się schronić? Strażnicy popatrzyli na niego przez szpary w hełmach które zakrywały ich twarze, później przyglądali się Miszce i ładunkowi który ciągnęła. -Jesteście kupcami? - zapytał jeden z nich. Wszyscy pokiwaliśmy głowami. Strażnik zwrócił się do drugiego. -Szefowa mogłaby chcieć ich zobaczyć. Co o tym myślisz? -Nie mam pojęcia - wymamrotał drugi -Mamy tylko rozkazy żeby przyprowadzić więcej robotników.. -Możemy pracować jeśli pozwolicie nam przenocować. -Odezwał się Zez - Rąbałem drewno swego czasu, nie może się to bardzo różnić od kopania. Strażnicy wymienili spojrzenia, jeden z nich powiedział: -W porządku więc. Zabierzemy was do szefowej i to ona zdecyduje. Choć nie wiem czy jej się to spodoba, ale nigdy nie wiadomo. Za mną. ...