Autobot.
Data: 15.08.2019,
Autor: ErmonTwilight, Źródło: Lol24
- Co do jasnej cholery? - Ekran komputera definitywnie ział brakiem numeru w miejscu, w którym ten powinien się znajdować. - Przecież nadałem mu tożsamość. Jestem tego całkowicie pewien. Sprawdzałem dwukrotnie…
Byłem przekonany, że dopełniłem wszelkich powinności, jednak Auto nie reagował na polecenia i szedł przed siebie jak pies po zerwaniu się ze smyczy.
- Auto! Zatrzymaj się – spróbowałem komend głosowych, jednak i te okazały się nieskuteczne. – Jak to możliwe? Żeby padły jednocześnie dwa moduły sterowania? I dlaczego cholerny chip nie działał właściwie?
Sprawdziłem lokalizator. Na szczęście działał poprawnie, jak i system wizji. Widziałem więc, co robi i gdzie się znajduje jednak nie miałem na to najmniejszego wpływu.
- Ładne rzeczy mi się tu dzieją – westchnąłem, przecierając pot lęku z czoła. Auto mógł narobić tyleż samo dobrego, co złego. W tym drugim przypadku, nie chciałem odpowiadać za jego zachcianki.
Narzuciłem skórzaną kurtkę i wybiegłem z domu bez zawiązywania butów. Pożałowałem tego na schodach, bowiem pułapka sznurowadeł zadziałała na trzecim stopniu. Udało mi się awaryjnie zahamować czołem na ścianie i wyszedłem z tego bez szwanku tylko dzięki wspomaganiu wyciągniętych w błyskawicznym geście dłoni. Wskoczyłem do samochodu i posadziłem laptopa na fotelu pasażera. Auto wchodził na czerwoną ulicę Piastów i udawał się w kierunku wysokiego bloku jakby wiedziony konkretnym celem. Nie miałem jednak pojęcia, co mogło go stanowić. Android wszedł do ...
... klatki, zanim dojechałem na strzeżone osiedle i wcisnął przycisk zmuszający windę do podróży na szóste piętro. Wtedy zrozumiałem. Nieopatrznie pozwoliłem mu dotrzeć do własnych wspomnień, co obudziło pragnienia, którym nawet cybernetyczny organizm nie potrafił się oprzeć. Zamarłem.
- Ciekawe, czy wciąż tu mieszka… A jeśli tak, to czy ją zastanie. I co, do jasnej cholery, planuje zrobić.
Ewa była tą pierwszą i jedyną. Pierwszą w raju, jedyną na ziemi. Budziłem się przy niej z uśmiechem, by zasnąć spełniony wspólną rozkoszą. Do głowy przyszły tysiące myśli, rozkładając scenariusze przeszłości jak tłum święconkę przed ołtarzem, lecz wyraźnie odbiegał jeden obraz.
Tego dnia nie wstawaliśmy z łóżka. Wyjechaliśmy na mazury, by aktywnie spędzić czas. Późna wiosna stawała z latem w szranki, prześcigając je w upałach, więc spaliśmy przy otwartych oknach. A aktywność rozpoczynaliśmy bezpośrednio po przebudzeniu, niekoniecznie wychodząc z łóżka.
- Dzień dobry – szepnęła mi do ucha.
Pierwszy dźwięk tego dnia nie mógł być przyjemniejszy. Pocałowała mnie w policzek, a dłoń namierzyła spoczywającego pod kołdrą członka zarządu dzikiej rozkoszy. Nabrzmiał w jej ręce badawczo, studiując najbliższe otoczenie. Swoim zwyczajem Ewa zanurkowała pod pierzyną i oblizawszy gorącą końcówkę, wsunęła kutasa głęboko w usta. Dotarł do jej podniebienia i przez chwilę pląsała językiem po wędzidełku. Obudziłem się całkiem, obejmując jej głowę dłońmi. Po chwili zrzuciłem kołdrę, pragnąc nasycić się ...