Publiczne przejęcie kontroli - część II
Data: 16.08.2019,
Autor: ErmonTwilight, Źródło: Lol24
- Spotkałeś się z nią?
- Tak - odpowiedziałem, z trudem powstrzymując uśmiech.
- Jak było?
Znał mnie na tyle długo, by nie liczyć na soczyste wyjaśnienia. Widział powagę, z jaką mu odpowiedziałem i pytał jedynie dlatego, że nie potrafił powstrzymać ciekawości.
- Zaraz opowiem. Jest tu jakaś kawa? – zapytałem, przetrząsając szafki.
- Jest, tylko Monika przełożyła paczki… Musisz poszukać, bo wprowadziła swoje porządki.
Wyprostowałem się i spojrzałem mu w oczy. Monika stała się sekretarką ledwie tydzień temu, a postawiła już do góry nogami całą kancelarię.
A’ propos "postawić”…
- Krzysztof, czy ona ma u ciebie jakieś specjalne względy?
- Nie. Nie tak, jak myślisz… - uśmiechnął się sztucznie.
- To znaczy, że jeszcze nie – stwierdziłem, znajdując w szafce opakowanie z kawą. Skubana schowała je na samym końcu. Jakby wiedząc, że będę potrzebował. – Zresztą, sam mam ochotę stłuc jej okrągły tyłek. Choćby za to – dokończyłem, wskazując idealny porządek, który uniemożliwiał dotychczasową formę funkcjonowania naszej firmy.
Uzupełniłem zasobnik, grzechoczącymi ziarnami i po chwili mocny aromat świeżo zmielonej kawy, wypełnił pomieszczenie.
- O której godzinie ma przyjść pani Kwiatkowska? – Monika bez ceregieli wparowała pomiędzy nas i bezczelnie oparła się o blat kuchennego zaplecza.
- A możesz na chwilę zostawić nas samych? – zapytałem, ubiegając odpowiedź Krzysztofa.
- Nie. Nie mogę – odparła, przyglądając mi się badawczo – przecież nie ...
... powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Chyba, że mnie obgadujecie?
Nie wiedziałem. Nie wiedziałem, czy jest tak bezczelna, czy też perfidnie podsłuchiwała pod drzwiami. Postawiłem na to pierwsze.
- Jak chcesz. Możemy nie mieć tajemnic. Więc… Spotkaliśmy się – kontynuowałem, zwracając się do Krzysztofa. – Czekałem na nią i tym samym zyskałem możliwość obserwowania z daleka.
Rozpocząłem swoją opowieść, przeplatając ją szczegółami. Dostrzegłem, że Monika zesztywniała i gdyby mogła, uciekłaby na zewnątrz. Znalazła się w potrzasku na własne życzenie a ja, po prostu, perfidnie ją ignorowałem.
Gdy opowiadałem o reakcji kelnera, coś w niej pękło. W dalszym ciągu nie zwracając na uwagi na jej reakcje, opowiadałem Krzysztofowi o swojej przygodzie.
Gdy zniknąłem w toalecie, gdzie piękna nie do końca znajoma, próbowała połknąć mojego członka, usłyszałem zgrzytnięcie klamki i nieśmiałe pukanie. Otworzyłem drzwi.
- Już sądziłem, że się nie doczekamy – powiedziałem do wchodzącego na sztywnych nogach kelnera. – Nie ma tu jakiegoś większego lokum, w którym moglibyśmy się bardziej wyprostować?
Z trudem utrzymywałem powagę. Gorące usta coraz pewniej zaciskały się na moim kutasie i gdyby nie ćwiczona przez lata siła woli, właśnie strzelałbym nasieniem w ciasne gardło.
- W sensie, że…
- Zaplecze. Kanciapa. Coś większego, niż toaleta – rzuciłem sucho i łapiąc mocno za głowę, wpakowałem do końca. Zakrztusiła się, kaszląc kilkakrotnie. Nie wypuściła go jednak z ust, lecz pozwoliła ...