1. Żona pastora


    Data: 24.08.2019, Autor: agnes1709, Źródło: Lol24

    Jechał jak zawsze dość dziarsko. Nie lubił tej pracy, dlatego chciał jak najszybciej załatwić sprawę i wracać do domu, do swojego spokojnego, bezpiecznego azylu.
    
    Komiksy czekały, a same się przecież nie narysują.
    
    Był rasowym, płochliwym odludkiem. Ludzie zazwyczaj nie zwracali na niego uwagi, po prostu odbierali zakupy, dawali parę groszy napiwku i finito. Lecz nic w tym dziwnego, od zawsze był cichy, nieśmiały, można by powiedzieć, że nawet trochę dziki, i to właśnie powodowało, że klienci po kilku próbach zaprzyjaźnienia się z osiemnastolatkiem, w końcu rezygnowali. Ale nie ona. Ona nigdy nie wypuszczała chłopaka ot tak sobie. Zawsze herbatka lub sok, jakieś smaczne ciasto, a czasem obiad. Jasne – próbował uciekać, wykręcać się, tłumaczyć, Greta była jednak nieustępliwa i po pewnym czasie pogaduszki z kobietą stały się dla dostawcy ze spożywczego rutyną, którą zaakceptował i mimo, że nadal się trochę krępował, przestał się bać tych spotkań.
    
    Zapukał w pełni rozluźniony, gdyż wszystkie dostawy miał już za sobą i kobietę zawsze obsługiwał na końcu.
    
    – Eric! – zaświergotała, stojąc w drzwiach z bananem na gębie. – Dlaczego nie wchodzisz? Przecież wiesz, że drzwi są zawsze otwarte – upomniała, wyraźnie zadowolona z przybycia chłopaka.
    
    Z uśmiechem wzruszył ramionami i ruszył do kuchni. Od razu zauważył, że jest jakoś inaczej, nie tak, jak zwykle. Nie kuchenny fartuch, nie dżinsy i koszula, nie jakaś kwiecista podomka – dziś obcisła krwistoczerwona bluzka, tak, że ...
    ... wielkości arbuza cyc i oponiasty brzuch już prawie na wierzchu, na dupie krótka, ukazująca cellulit wszelaki kiecka i czarne, błyszczące szpilki.
    
    Postawił torbę na stole.
    
    – Dziś mam rocznicę – wyjaśniła, widząc, że chłopak zerka na nią dyskretnie i ruszyła w kierunku zakupów żwawo, bujając sadełkiem na lewo i prawo. Minęła jednak stół i wyciągnęła łapy w kierunku dolnej, kuchennej szafki. – Może to uczcimy? – zapytała, z niemałym wysiłkiem wytaszczając spod zlewu dwudziestolitrowy gąsior z malinowym winem.
    
    – Eee…
    
    – Cicho! – upomniała, ciągnąc wielki pojemnik. – Pomógłbyś…
    
    Chłopak, nie umiejąc się jak zwykle przeciwstawić, odebrał kobiecie gąsior.
    
    – Ciągnij do salonu – nakazała.
    
    Napocił się niemiłosiernie, póki dotargał szkło do pokoju, dziwiąc się przy okazji, dlaczego tak? Czy nie można ściągnąć do butelki? Pomyślał w porę, bo nagle kobieta go odepchnęła, wetknęła rurkę, zassała i za moment dwa litrowe dzbany zaczęły się napełniać.
    
    – Widzisz? Tak się ciągnie – uśmiechnęła się szelmowsko, patrząc na nastolatka dziwnym wzrokiem.
    
    – Ale… ale ja prowadzę – wydukał.
    
    – Pij! – podała mu wino.
    
    – Ale ja prowadzę – powtórzył niepewnie.
    
    – Pij! Chyba nie chcesz, aby pastor dowiedział się o twojej niesubordynacji. Powiem mu, że notorycznie się spóźniasz, do tego gnieciesz zakupy i jeszcze inwigilujesz mnie głodnym spojrzeniem. Chcesz tego? Pij!
    
    Pozycji pastora bał się każdy, dlatego też wystraszony nastolatek chwycił szkło i pociągnął odrobinę.
    
    – ...
«123»