Chodź! Chodź! Chodź!
Data: 25.11.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: anonim, Źródło: Fikumiku
Był właśnie piątek i zdecydowałem się pojechać odwiedzić moją siostrę w południowej części kraju tyle razy jej to obiecałem. Tym bardziej, że właśnie kupiłem sobie samochód - Opla z 19885 roku i straciłem tak często używany przeze mnie argument, że jest trudno do Ciebie dojechać. Tak więc wyruszyłem w tą długą podróż moim "wozem", który lata świetności dawno miał za sobą. W zaplanowanym dniu wyruszyłem około pierwszej, kierując się na południowy-wschód. Pierwsze dwie - trzy godziny przeszły bezboleśnie, bez żadnych problemów. Niestety, mój optymizm okazał się jednak przesadny. Kiedy wjechałem w zalesione tereny na południu nastąpiło najokropniejsze. Usłyszałem potworny huk i nagle stałem na środku drogi malowniczo wijącej się między wzgórzami, a zamiast pomruku silnika słyszałem śpiew ptaków. Silnik zamarł całkowicie. Zorientowałem się, że stało się to najgorsze - totalna awaria silnika. Chociaż sprzedawca zapewniał mnie, że jest on po kapitalnym remoncie. Kapitalny to byłem ja - kapitalny naiwniak. Boże, co ja teraz zrobię - pomyślałem. Próbowałem jakoś zebrać myśli. Wyskoczyłem z samochodu i usiłowałem zatrzymać jakiś pojazd, aby zapewnić sobie pomoc. Na szczęście miałem szczęście, już szósty czy siódmy samochód stanął , a kierowca miał telefon komórkowy i znał numer pomocy drogowej. Poprosiłem kierowcę, aby wezwał pomoc drogową, która odholuje mój samochód do najbliższego warsztatu. Podziękowałem za pomoc, wsiadłem do swojego wozu i czekałem na pomoc. Wydawało mi się, że ...
... czas okropnie się dłużył, ale w końcu po następnej godzinie doczekałem się. Kiedy z przybyłego dźwigu wyskoczył kierowca, o mało co nie zemdlałem. Była to dziewczyna, młoda i ładna, z długimi, jasnymi włosami. Przywitaliśmy się, a ona zapytała, co się stało. - Obawiam się, że to całkowita wysiadka silnika - odpowiedziałem. Zobaczysz, że nie bez powodu rozkraczył się właśnie tutaj - pomyślałem sobie. Usiadłem obok najpiękniejszego kierowcy, jakiego kiedykolwiek widziałem w życiu. Tego przynajmniej byłem absolutnie pewien. Beata odwiozła mnie do najbliższego warsztatu, odległego zaledwie o kwadrans drogi. Zwróciłem uwagę, że w czasie jazdy posyłała mi znad kierownicy uwodzicielskie spojrzenia. Nie było wątpliwości, miała na mnie ochotę. Włączyła kasetę z Bon Jovi. Nagle powiedziała: - Kiedy odholuję już twój samochód, kończę pracę w tym tygodniu. Więc jeśli miałbyś chęć pojechać ze mną do domu i dotrzymać mi towarzystwa, to jesteś mile widziany. Przez kilka następnych minut nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Wydawało mi się, że śnię, i że to, co ona powiedziała przed chwilą, to nieprawda. W końcu jakoś się pozbierałem. Powiedziała, że mieszka w wynajętym mieszkaniu tuż za miastem. Przesiedliśmy się do jej wozu i pojechaliśmy do przytulnego gniazdka Beaty. Po drodze poprosiłem, żeby zatrzymała się przy sklepie. Chciałem kupić parę zgrzewek piwa, żebyśmy mieli czym gasić pragnienie. - Jasne, że to nam będzie potrzebne - powiedziała z uśmiechem. Zanim ponownie wyruszyliśmy w ...