1. Tinder Love


    Data: 14.12.2019, Autor: westchnienie, Źródło: Lol24

    Zamykam aplikację i sprawdzam autobus w przeglądarce. Mam pół godziny do wyjścia, jeszcze zdążę coś ze sobą zrobić. Związuję włosy w niedbałego koka i zaczynam swój codzienny rytuał. Czystą twarz przemywam różanym tonikiem, drugą ręką włączam swoją ulubioną playlistę. Makijaż zaczynam od brwi, wypełniam je lekko, po czym przechodzę do rzęs. Zgrabnym ruchem maluję kreskę i przyglądam się sobie. Ze słodkiej buźki wyszło to złowieszcze spojrzenie, co kontrastuje z moją skromną sukienką. Rozwiązuję włosy i spryskuję się perfumami.
    
    Zapach Euphorii Calvina Kleina wypełnia pokój, a ja z każdą minutą czuję coraz większą ekscytację. Wbrew kilku plotkom nie często zdarza mi się umawiać na numerki z Tindera. Każdy z kandydatów przechodzi przez pewnego rodzaju selekcję, aż w końcu upoluję kogoś wartego uwagi. Łowy doszły dzisiaj do skutku i tym sposobem wybieram się do mieszkania studenta, który właśnie przeprowadził się z Wrocławia do stolicy. Czas leci nieubłaganie, wyłączam więc mój ulubiony album "My Dear Melancholy" i zakładam szpilki. W ostatniej chwili przypominam sobie o użyciu rozświetlacza, biegnę do swojego pokoju i nakładam go na skronie, aż widzę u siebie zdrowy blask. Zamykam drzwi i schodzę po schodach na klatce schodowej. Po drodze mijam sąsiada, który klasycznie nie odpowiada na moje powitanie, kontynuuje za to przyglądaniu się moim piersiom. Nie wiedziałam, że moja rezygnacja ze stanika będzie aż tak widoczna, cóż, będę musiała przeżyć te spojrzenia przechodniów. ...
    ... Dochodzę na przystanek z Kendrickiem Lamarem na słuchawkach, szukając papierosów. Włosy opadają mi na twarz, wszystko przez warszawski wiatr, który przechodzi przez miasto latem. Jest w nim coś wyjątkowego, nie ma go podczas żadnej innej pory roku. Mijam szare blokowiska, nawet one nie są w stanie zaburzyć mojego dobrego humoru. Wkładam do ust papierosa, który mnie wykańcza i z miłą chęcią go odpalam. Odblokowuję telefon i odpisuję na kilka dm'ów. Na przystanku już czeka mój autobus, wsiadam do niego i zajmuję miejsce na tyle. Nie kasuję biletu, bo i tak wiem, że do Marszałkowskiej nie pojawi się kanar. Podgłaszam Lanę Del Rey i piszę do studencika, że zbliżam się do niego. Jestem prawie pewna, że jego przygotowania do spotkania ograniczają się do ogolenia stref intymnych, więc nie potrzebowałam oznajmiać mu tego wcześniej. Po jakiś pięciu przystankach wysiadam, żegnając się w duchu z obrzydliwym siedzeniem. W mapach Googla sprawdzam, jak dojść do mieszkania i idę w stronę Polnej. Okolice Politechniki są wypełnione chłopcami w pogniecionych koszulach i ładnych nastolatkach, a obok przechodzę ja. Wybijam się na tle wyblakłych kolorów głęboką czernią sukienki i idę przed siebie, nie zważając na czerwone światło. Krótki spacer kończy się, gdy odnajduję właściwą klatkę. Dopiero teraz zaczynam odczuwać stres. Co jeśli to nie jest zwykły napalony chłopiec tylko morderca? Jebać to, raz się żyje. Wpisuję numer mieszkania i czekam, aż dane zostanie mi przekroczenie bram.
    
    Dzwonię do ...
«1234»