Siedziałem okrakiem na drabinie. Część III Kosmos do góry nogami
Data: 29.01.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: Yake, Źródło: Fikumiku
... wywalili, ale to nie takie proste. Było sympatycznie. Wypiliśmy kawę, spaliliśmy paczkę fajek, bo nie było pacjentów. Już się żegnając powiedział: – Janusz, myśl trochę. Szkoda czasu. No, i trochę się działo. Jesienne koty, kurwica Starego, a nadchodził listopad, już byłem osobą rozrywaną, gdy swój centymetr i chustę pokazał wszystkim Rychu. Każdy stary mnie zaczepiał, jęczał, prosił o przysługę. Nie byłem w stanie tego zrealizować. Znalazłem Rycha i powiedziałem mu, że nie chcę nikogo obrażać ani sobie wybierać komu coś tam zrobię. Powiedziałem, że namaluję jeszcze trzy chusty i z pięć centymetrów, bo i tak to robię w nocy, kryjąc się z tą robotą przed Politrukiem. Stwierdziłem, że zrobimy losowanie, kogo wylosuje temu namaluję. Na początku listopada przyszedł śnieg i mróz. Jednego wieczoru musiałem pełnić służbę podoficera dyżurnego na kompanii, bo w międzyczasie dostałem jedną belkę na pagony. Dowiedziałem się kto dziś pełni funkcję oficera dyżurnego. Traf chciał, że to sierżant Tocki. Tocki to typowy zlew, mały, gruby, z czerwonym ryjem, miał jednak niebywałą zaletę, że był leniem. Po capstrzyku nie widziałeś go do pobudki, spał w pokoju oficera dyżurnego w sztabie. Już wiedziałem, że spędzę noc z twarzą wtuloną w blat biurka. Przejęcie służby, potem kocurki wysłałem na rejony, toaleta capstrzyk i spokój. Docieranie w salach szło pełną parą. Dziadka Rycha poinformowałem, że to mi wisi, byle by po żandarmerię nie trzeba było dzwonić i pomoc medyczną. Dziś padał śnieg i ...
... było zimno. Jeszcze nie chciało mi się spać i za dużo działo się na kompanii. Wszyscy wiedzieli kto ma służbę oficera. Usiadłem przy biurku i rozwiązywałem krzyżówkę. Usłyszałem pukanie do okna w szczycie holu tuż koło mojego biurka. W pierwszej chwili nie poznałem, kto to puka, czyli kto ma wartę na trzeciej zmianie przy bramie koszar. To był Rafał więc uchyliłem okno. – Piździ dziś strasznie – powiedział. – No, jebie niemożebnie – dodałem. – Zrobisz kawę lub herbatę wartownikowi, ty dobry człowiek – uśmiechnął się. Kurwa, te jego sarnie oczy sprawiają, że dużo więcej bym zrobił. – A co chcesz, Rafał? Kawa, herbata, mocna czy słabsza? Mam w chuj kawy, bo chusty maluję. – Jak tyle masz, to narób mi ty takiej siekiery, a fajki masz, bo moje na wartowni? – Pewnie, masz pal – podałem papierosy i zapalniczkę. Ktoś pizdnął drzwiami na końcu korytarza i biegł do kibla. To był Małpiszon: – Kurwa, zamknij okno, bo piździ – krzyczał – Melduj cioci, wartownika poje – rzuciłem w odpowiedzi. – Jak masz, daj dwie łyżki cukru – domagał się zza okna Rafał. Robiłem nam te kawy, a morda mi się sama cieszyła, jak to mówią w wojsku. – Masz, pij, ostrożnie. – Dobra, mocna, nie chce mi się tam samemu stać przy bramie. Pogadamy? – zapytał – Pewnie – odpowiedziałem, choć bardziej prawdziwe byłoby „z rozkoszą”. – A dasz fajki jeszcze? – Masz tę paczkę, ja mam drugą w biurku. – Gitara jesteś – powiedział z uśmiechem. Patrzyłem na tą twarz i już mi stał na baczność. Piliśmy kawę, paliliśmy, gadaliśmy o ...