Nienasycone dziewczyny
Data: 16.03.2020,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: anonim, Źródło: Fikumiku
Byłam załamana, kiedy wskazówka na wadze zatrzymała się na siedemdziesięciu kilogramach. W czasie ciąży starałam się trzymać właściwej diety, ale cokolwiek bym nie robiła w ostatnich tygodniach ciąży wyglądałam jak prawdziwy hipopotam i nawet mój mąż spragniony intymnych pieszczot zaczął sypiać w oddzielnym pokoju, tłumacząc się jakoby dobrem dziecka. Wszyscy pocieszali mnie, że za kilka miesięcy dojdę do swojej wagi, ale nic takiego się nie działo a ja popadałam w coraz większą depresję. Któregoś dnia zadzwoniła moja przyjaciółka Miriam i zaproponowała mi zajęcia na siłowni. Uczepiłam się tej myśli jak tonący brzytwy i chociaż sport nigdy nie należał do moich ulubionych czynności, perspektywa smukłej i apetycznej sylwetki była dość kusząca. Wystarczyły trzy miesiące intensywnych ćwiczeń by mój małżonek ślinił się na mój widok jak kiedyś i zaczął sypiać w naszym wspólnym łóżku. Nie bacząc na to, czy pcham przed sobą wózek, czy nie, kusiłam obcych mężczyzn swoimi wdziękami i przyznam się szczerze, że mój własny mąż i jego pieszczoty przestały mi wystarczać. Szczególnie podobał mi się mój trener. Wysoki, wysportowany szatyn, którego wyćwiczone hantlami mięśnie przebijały się przez cienki materiał podkoszulka działały na wszystkie moje zmysły. Celowo udawałam głupią blondynkę, by móc go prosić o pomoc, której on nigdy nie odmawiał. Nachylał się nade mną i czułam zapach jego skóry, cudowną mieszankę kwaśnego potu, zwietrzałej wody kolońskiej i mocnego tytoniu. Byłam załamana, ...
... kiedy wskazówka na wadze zatrzymała się na siedemdziesięciu kilogramach. W czasie ciąży starałam się trzymać właściwej diety, ale cokolwiek bym nie robiła w ostatnich tygodniach ciąży wyglądałam jak prawdziwy hipopotam i nawet mój mąż spragniony intymnych pieszczot zaczął sypiać w oddzielnym pokoju, tłumacząc się jakoby dobrem dziecka. Wszyscy pocieszali mnie, że za kilka miesięcy dojdę do swojej wagi, ale nic takiego się nie działo a ja popadałam w coraz większą depresję. Któregoś dnia zadzwoniła moja przyjaciółka Miriam i zaproponowała mi zajęcia na siłowni. Uczepiłam się tej myśli jak tonący brzytwy i chociaż sport nigdy nie należał do moich ulubionych czynności, perspektywa smukłej i apetycznej sylwetki była dość kusząca. Wystarczyły trzy miesiące intensywnych ćwiczeń by mój małżonek ślinił się na mój widok jak kiedyś i zaczął sypiać w naszym wspólnym łóżku. Nie bacząc na to, czy pcham przed sobą wózek, czy nie, kusiłam obcych mężczyzn swoimi wdziękami i przyznam się szczerze, że mój własny mąż i jego pieszczoty przestały mi wystarczać. Szczególnie podobał mi się mój trener. Wysoki, wysportowany szatyn, którego wyćwiczone hantlami mięśnie przebijały się przez cienki materiał podkoszulka działały na wszystkie moje zmysły. Celowo udawałam głupią blondynkę, by móc go prosić o pomoc, której on nigdy nie odmawiał. Nachylał się nade mną i czułam zapach jego skóry, cudowną mieszankę kwaśnego potu, zwietrzałej wody kolońskiej i mocnego tytoniu. Od tego zapachu wirowało mi w głowie i ...