Formuła
Data: 27.04.2020,
Kategorie:
Hardcore,
Laski
Oral
Autor: Sylwunia, Źródło: Pornzone
... kawa.
Kubek nie parującego już napoju, a nad jego krawędzią jego niebieskie oczy.
- Dziękuję. – Nie zamierzałam nawet zakrywać się materiałem. Nie czułam wstydu, po prostu było mi dobrze.
Wgryzłam się w kanapkę nie tracąc kontaktu z jego źrenicami. Nic nie mówił, tylko patrzył z lekkim uśmiechem.
- Co teraz? – spytałam z pełnymi ustami.
- Teraz ciąg dalszy – odparł zagadkowo. – Zjedz i ruszamy. Zadzwoń wcześniej do rodziców. – Wskazał na leżący obok mnie telefon.
W łazience malując się, przygotowywałam co powiem mamie.
- Cześć mamuś. – Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Oczy mi błyszczały, no i te rumieńce.
Feliks stał za moimi plecami, bawiąc się puklem włosów. Przyjemna i uspakajająca pieszczota, wiedziałam jednak, że mnie pilnuje.
Ot, skorzystaliśmy z siebie nawzajem. Żadna to podstawa dla zaufania, czy dłuższej znajomości.
- Mamuś, wypadło mi coś i nie mogę być dzisiaj. – Było mi głupio, że ją okłamuję. – Nic się nie stało. Po prostu szef zadzwonił właśnie, że mam jechać na dwudniowe szkolenie za kolegę, który się pochorował.
Mama zmartwiła się i ucieszyła zarazem, czym mnie zaskoczyła. Przyznała się, że byli zaproszeni do znajomych na ten weekend, ale nie chcieli mnie zawieść. Boroki moje. Obiecała, że wezmą z sobą Pućkę.
Uściskałyśmy się przez słuchawkę, życząc sobie nawzajem dobrej zabawy.
Prawie uwierzyłam w to co mówię.
- Daj telefon – szepnął mi do ucha.
Oddałam posłusznie, pobudzona już samym jego szeptem.
- ...
... Będę czekał przy recepcji. – Uśmiechnął się i ubrał płaszcz. – Nie zgub proszę drogi.
Zbierałam porozrzucane w łazience kosmetyki, zastanawiając się, czy dała bym radę uciec.
Za oknem jest las, nie mam telefonu, ani pieniędzy.
Mogę spróbować i pogorszyć swoją sytuację, jeśli mi się nie uda.
Muszę poczekać na lepszą okazję.
Tylko, czy ja chcę uciekać?
Ruszyliśmy w milczeniu, Feliks prowadził.
- Kiedy mi powiesz? – Wróciłam do tematu.
Milczał przez chwilę, a po chwili zaczął szukać czegoś w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyciągnął długopis i podał mi go. Patrzyłam zdumiona z mało inteligentnym wyrazem twarzy.
- Długopis?! – Tym wyrazem zadałam pytanie.
- Rozkręć go ostrożnie – mówił cichym głosem.
Wewnątrz długopisu była szklana fiolka z jakimś kolorowym proszkiem i chip, czy jakieś inne elektroniczne ustrojstwo.
- To nowy lek i jego receptura. – Wyjaśnił. – Muszę to dostarczyć w pewne miejsce i dopilnować, by po drodze nie zmieniło właściciela.
- I do tego ci jestem potrzebna? – Zdumiałam się.
- Musiałem zgubić ogon, udało mi się to dopiero na parkingu. Ty wydałaś mi się do tego idealna i nie myliłem się. Jutro wrócisz do domu, a ja zniknę z twojego życia.
Powinnam się uspokoić, ale w tej chwili nie chciałam, żeby zniknął z mojego życia, tak po prostu.
- Pewien młody naukowiec wymyślił coś, co chce kupić kilka potężnych koncernów farmaceutycznych, ale on tego nie chce sprzedać. Chce to dać organizacji, która opatentuje lek, a za ...