1. Zgromadzenie zagubionych dusz – Prolog


    Data: 03.05.2020, Autor: TeodorMaj, Źródło: Lol24

    ... na każdym kroku przypominał mi, że jestem największym błędem jego życia, a matka zapijając się do nieprzytomności, przytakiwała mu we wszystkim. Czasy szkolne wspominam nie najlepiej, byłem wytykany palcami jako odmieniec, jako członek patologii, wyrzutek społeczny. Nigdy nie miałem przyjaciół, to zapewne wina mojego charakteru. Jestem nieśmiały i zamknięty w sobie. Zawsze taki byłem.
    
    Na każdym przyjęciu, na które byłem zapraszany z grzeczności, siedziałem sam i przysłuchiwałem się innym. Widziałem, że nie pasuje, że nie jestem mile widziany. W dniu, w którym wyznałem rodzicom prawdę o sobie, o swojej seksualności zostałem wyśmiany, a później pobity. Wylądowałem w szpitalu.
    
    Jedyna osoba, której mogłem zaufać, przy której czułem się bezgranicznie bezpieczny i szczęśliwy był Sebastian. Moja pierwsza i zapewne ostatnia miłość. To on wspierał mnie, kiedy po awanturach w domu nie miałem się gdzie podziać. To on pomagał w sytuacjach, w których nie widziałem rozwiązania. Tylko przy nim zapominałem o słowach matki „Sodomici zapłacą za swoje grzechy!”. Do dziś dnia słowa te dudnią mi w uszach. Mój świat zawalił się w momencie jego śmierci, która została określona przez ojca mianem kary boskiej, po czym stwierdził, że i ja skończę tak samo.
    
    Przez rok mieszkałem w schronisku, oddając się rozmyślaniom nad sensem życia i swojej orientacji. Zacząłem wątpić w szczęście, ogarniał mnie strach przed samotnością i śmiercią w grzechu. Postanowiłem odpokutować wszelkie winy, oddając ...
    ... swoją duszę panu. Wstąpiłem do klasztoru, który miał być moim wybawieniem, moim spełnieniem.
    
    Miejsce to, niestety okazało się bardzo dalekie od wyobrażeń, a kamienna tablica ze swego rodzaju przykazaniami z tysiąc dziewięćset pierwszego roku, nie straciła na aktualności, a przynajmniej w większej części.
    
    Jego Eminencja, po dzisiejszej modlitwie nakazał mi wyzbycie się grzesznych skłonności, powiedział, że los mój jest w rękach pana i tylko on może mi pomóc zejść z drogi grzechu. Podbudowany jego słowami, chciałem wyjść, lecz zatrzymał mnie gestem.
    
    – Wiktorze, chciałbym, abyś dzisiejszej nocy wziął udział w ceremonii inicjacji młodych. To pomoże ci się odnaleźć w nowym miejscu i wyzbyć złych skłonności.
    
    – Oczywiście Eminencjo. Dziękuję.
    
    Powróciwszy do swojej izby, pełen nadziei zasiadłem przy niewielkim blacie, otworzyłem swój dziennik...
    
    „Zastanawiam się, czy małe potrzeby i wymagania wobec życia sprawiają, że jesteśmy bardziej szczęśliwi? Może nadmierna wrażliwość i takież oczekiwania przeszkadzają nam w byciu szczęśliwymi?
    
    Każdy ma własną jego definicję, a i ona bywa w większości zmienna i jak to mówią ulotna. W tej kwestii nie ma uniwersalnego standardu.
    
    I może tak jest dobrze...
    
    Czy ja jestem szczęśliwy? Cóż, bywam szczęśliwy czasami. Bywają w moim życiu chwile, kiedy mogę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy, a bywają i takie, że mam ochotę pójść spać i więcej się nie obudzić. Dzisiaj jest dzień szczęścia, jeden z pierwszych dni tutaj. Dziękuję ...