-
Wyzwanie stóp (3)
Data: 17.05.2020, Kategorie: Rodzinka, Autor: Przemek, Źródło: Fikumiku
Wstałem rano około godziny 9. Basia jeszcze spała. Jak zawsze rano miałem potężną erekcje i musiałem sobie ulżyć. Zacząłem sobie trzepać. Nagle Basia okręciła się na swoim łóżku wystawiając stopę zza kołdrę. Jej stopy zawsze mnie kręciły, a po wczorajszej przygodzie nie mogłem teraz się oprzeć. Wstałem, ukląkłem, lekko podwinąłem jej kołdrę i zacząłem lizać jej podeszwę jednocześnie waląc sobie konia. Było to mega podniecające i już po kilku minutach tryskałem spermą. Nie chciałem jednak kończyć i po wytarciu się dalej lizałem jej piękne stópki. Teraz zacząłem lizać jej pięty, później podeszwy. Całe jej stopy błyszczały od mojej śliny. Wreszcie zacząłem ssać jej paluszki. Po chwili Basia obudziła się i uśmiechnęła się na widok jak liże jej stopy. Po minucie przestałem i doszedłem do wniosku, że trzeba było się zebrać. Po wymyciu i zjedzeniu śniadania, Basia stwierdziła, że pójdzie do swojego domu przygotować się na przyjazd wujka. Ja powiedziałem, że zostanę i przyjdę później. Tego dnia pogoda nie była zbyt ładna. Ciemne chmury zanosiły deszcz, więc Basia szybko się zebrała i poszła. Szybko się rozpadało i lało praktycznie cały czas. Około godz. 15 miałem zamiar wychodzić. Musiałem się przebrać w długie spodnie oraz adidasy i skarpetki. Na polu nie było zbyt ciepło, lecz deszcz przestał już padać i powoli zaczynało się przejaśniać. Gdy dotarłem na miejsce o dziwo, byłem pierwszy przed wujkiem Basi. Przed ich domem dostrzegłem Basie i jej mamę. - Cześć, nie ma ich jeszcze? ...
... - Nie, jadą już chyba stoją korku. - odpowiedziała ciocia. - No, trzeba czekać. To ja idę do domu na razie. - rzekła Basia. Poszliśmy na górę i chwilę oglądaliśmy telewizję. W tym czasie już zupełnie się przejaśniło i zrobiło trochę cieplej. Po pól godzinie usłyszeliśmy, że goście przyjechali. - Chodźmy do nich. - powiedziałem Nagle Basia rzekła: - Na polu nie jest już zimno, ja sobie zdejmę buty. - Twoja mama ci pozwoli? - Moja mam wie, że zawsze kiedy się da chodzę boso, a ja uwielbiam chodzić boso po rosie. Ty też sobie zdejmij. - Mhm, dobra, to zdejmijmy. Obydwoje z Basią zawsze w lecie chodziliśmy na bosaka po działce, nawet w trakcie deszczu i złej pogody. Po zejściu na dół przywitaliśmy się z gośćmi oraz ich dziećmi, Martą, która była trochę starsza od Basi i jej młodszą siostrą Karoliną. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że jesteśmy boso, gdy nagle po rozejściu się ludzi Marta po cichu powiedziała do mamy: - Mamo, mogę zdjąć buty? - Ale kochanie, jest zimno. - A, Basia i Łukasz chodzą boso. - Widzę, ale i tak wolałabym, abyś ty zastała w butach. - Mamo, proszę. - upierała się Marta. - Trawa jest zimna i mokra, zostań proszę w butach. Marta ze skuloną głową odeszła. Nie chciałem się kłócić z jej matką na ten temat, przecież nie ma nic złego w chodzeniu boso po rosie, a razem z Basią chodziliśmy boso przy gorszych pogodach. Trochę mi było szkoda Marty, z drugiej strony podobało mi się, że zazdrości nam tego że jesteśmy boso. Na początku wszyscy ze sobą rozmawiali, a potem ...