1. Mój Kwiecie Paproci cz. 2


    Data: 19.06.2020, Autor: AleidaMarch, Źródło: Lol24

    ... łagodnie na Twoje ramiona i szyję. Powstrzymałeś się, by z rozanielonym uśmiechem nie ziewnąć i przywitałeś się ze mną. W czasie kilku godzin Twojego snu i mojego czuwania nogi zdążyły mi ścierpnąć od lateksu, jak i ciężaru Twojej czaszki na kolanach, lecz to liczyło się teraz najmniej. Skradłam Ci pocałunek, przesunęłam chciwą dłonią po Twoim policzku i oznajmiłam, że idziemy pod prysznic. Przytaknąłeś, wstając z niemałym wysiłkiem. Ja podczas pójścia w Twoje ślady lekko się zachwiałam, ale zdążyłeś podać mi rękę na czas. Podążyliśmy do łazienki żwawym chodem godnym żywych trupów z licznych filmów Gore, które oboje lubiliśmy. Choć - w zasadzie - kto ich nie lubił?
    
    Nie puszczałeś mojej dłoni, dopóki nie musiałeś. Ściągnąłeś koszulkę z gracją i pomogłeś mi z moim fetyszystycznym przyodzieniem, które mimo, że ładnie wyglądało - w codziennym życiu było do kitu. Moje blade, nagie ciało, choć nie smagane wczoraj w żaden sposób biczem, pełne było różowych odciśnięć przypominających te od bata. Takie były efekty nie zdejmowania stroju dominy, który jako piżama z całą stanowczością się nie sprawdzał.
    
    Kiedy stałam już tylko w skąpych majtkach, na powrót zająłeś się rozbieraniem siebie z kolorowych bokserek, które w jakiś sposób mi się podobały. Potem kazałam Ci miłym tonem i mi zdjąć bieliznę. Oparłam się w tym czasie o umywalkę, widocznie wytrzymałą, bo nie zareagowała na ten nagły wzrost obciążenia. Zagoniłam Cię pod prysznic, mieliśmy ze sobą przyjemnie pachnące mydło w ...
    ... płynie, które koiło nasze umysły, można by powiedzieć, że i dusze. Namydliliśmy się nawzajem, co jakiś czas gryząc się w usta. Stałeś się już koneserem pocałunków, choć wczoraj skradłam dopiero Twój pierwszy. Największą frajdę sprawiło nam mycie swoich włosów - Ty się niemal w moje zaplątałeś. Zaparowana łazienka o brzoskwiniowych kafelkach wypluła nas z powrotem do pokoju, tym razem spowitych niepokojąco białymi ręcznikami frotte.
    
    Przyciągnęłam Cię do siebie, Ty odruchowo mnie objąłeś. Nasze wilgotne ciała oddały sobie dopiero co zdobyte złoża ciepła. Oparłam Cię o jeden z nikomu nie potrzebnych mebli, stanowiących niezbędnik, jeśli chodzi o wyposażenie trójgwiazdkowego pokoju w kraju kwitnącej cebuli. Pewnie dziwiłeś się, że nie każę Ci się o niego oprzeć i nie przytaczam ponownego ataku. Moim arsenałem był oczywiście silikonowy przyjaciel, groźny niemal jak kula armatnia. Tym razem miałam mu odmówić, a za to Tobie z uśmiechem przytaknąć. Nasze dłonie samoistnie znalazły do siebie drogę - palce splotły się tak, jak niebawem miały to zrobić nasze wilgotne ciała.
    
    Miałam ochotę się z Tobą kochać, już się nie pierdolić i nawet nie w tak wyuzdany sposób, jak dotychczas. Pierwsze lody przełamaliśmy wczoraj, choć było nieco drętwo i niezręcznie. Teraz miała być Twoja kolej, chociaż zdawałam sobie sprawę, jak emocjonalnie będziesz to traktował w przyszłości. Staliśmy na progu utonięcia w oceanie - w naszym przypadku bardziej pasowałoby słowo "szambie" - rozkoszy. Popchnąłeś mnie ...