1. Autostopowicz cz. 2


    Data: 26.07.2020, Kategorie: Geje Autor: Kuba, Źródło: Fikumiku

    - Spoko, nie każdy musi pierdolić wszystko co się rusza już od gimnazjum, luz - odpowiedziałem, a Darek spojrzał na mnie swoimi wielkimi bursztynowymi oczami w których tym razem malował się strach, pobladł na chwilę, by niemal natychmiast opuścić wzrok na moją rękę wciąż masującą kutasa, po czym w mgnieniu oka jego młodzieńcza buźka znów przybrała kolor świeżych, majowych malin. Odwrócił głowę, a mi krótką chwilę zajęło zastanowienie się co takiego zrobiłem, że tak zareagował. Oczywiście: to "pierdolić", było pierwszym słowem nie mieszczącym się w słowniku ludzi kulturalnych jakie wypowiedziałem w czasie naszej kilkudziesięciominutowej znajomości. Swoboda, z jaką to zrobiłem najwyraźniej zakomunikowała Darkowi, że nie do końca jestem tym miłym, sympatycznym i kulturalnym studentem za jakiego mnie wziął na początku. Chłopak poczuł niepokój. Więcej: okazał go. I w dupie to mam - myślę. W duchu modląc się o jakikolwiek zjazd w lesisty bezkres, zwolniłem, starając się przygotować, do ewentualnego szybkiego zakrętu. Kiedy na chwilę zdjąłem prawą rękę z chuja, żeby zmienić bieg, kątem oka zobaczyłem te piękne oczy jak pazernie rzucają się w czerwień moich wypukłych szortów. Darek wybałuszył oczy - najwyraźniej zupełnie już nie panując nad sobą, spojrzałem w dół sprawdzając co go tak rozżarzyło... a tu niespodzianka: mój fiut, stymulowany przecież od jakiegoś już czasu - nie tylko stwardniał i z trudem mieścił się w gatkach, ale jeszcze ześlinił się jak arab na widok blondynki, ...
    ... tworząc na czerwonych szortach pokaźną ciemną plamkę. Ja, jak gdyby nigdy nic, prowadząc dalej samochód wróciłem prawą ręką do masowania swojego przyjaciela, i to z coraz większą satysfakcją. Chciałem wsadzić rękę do spodenek ale, jako że cały czas prowadziłem samochód, byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne. Nagle... jest! Mała uliczka w prawo i stary pordzewiały drogowskaz "Pierdziszewo Wielkie 6km". Skręciłem gwałtownie, i już mknęliśmy wąską drogą przez las, pokrytą przedwojennym, purpurowym brukiem. Darek nie panował nad sobą: czerwony jak burak rozglądał się na wszystkie strony, jego ręce nie mogły znaleźć sobie miejsca, to opierając jego głowę o drzwi, to trzymając klamkę nad szybą pasażera, to znów niezdarnie zakrywając wyraźny wzwód. "Mam Cię" - pomyślałem. Dopiero po chwili zorientował się, że zboczyliśmy z trasy. - Co robisz? Dokąd jedziemy?? - zapytał cieniutkim głosem wyraźnie zaniepokojony. - Chce mi się jarać - rzuciłem - a w tym samochodzie nikt, włącznie ze mną nie pali - uprzedziłem jego pytanie. Jeszcze tylko znaleźć jakąś leśną przecinkę, ta za blisko od głównej, ta zbyt nierówna, następna... tak. Jakieś półtora kilometra od głównej drogi skręciłem w lewo w jeszcze gęściejszy las. Skoda powoli, acz dzielnie pokonała 200 metrów wyboistej leśnej dróżki, aż po lewej stronie ukazała się mała, ładnie oświetlona przez - za chwilę szczytujące słońce polanka - idealna na jeden samochód. Zaparkowałem na niej niechlujnie, wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, wziąłem ...
«1234...»