1. Kłamca (II)


    Data: 06.08.2020, Autor: blackjack, Źródło: Lol24

    ... nie ryzykować. Nie chciała rozjuszyć bestii.
    
    – Co teraz? – spytała.
    
    – Nic. Ja odpoczywam, a ty marsz pod kaloryfer.
    
    – Znów? – Nie udało się jej powstrzymać jęku.
    
    – Niestety. Ewentualnie mogę cię zabić, abyś mi nie przeszkadzała…
    
    – Wolę kaloryfer – mruknęła. – Mogę zabrać ze sobą laptopa?
    
    – Zwariowałaś?
    
    – Mam kilka prac do poprawienia.
    
    – Ta, pewnie – syknął, z niewiadomych powodów rozzłoszczony. – A do tego pocztę, skypea czy inne cudo. Masz mnie za idiotę?
    
    – Nie o to chodzi…
    
    – Weź książkę – zaproponował. – Masz czas na czytanie do obiadu.
    
    Typowy zadufany w sobie samiec, rozmyślała ponuro Marianna. Śniadanko, obiadek, kolacyjka. I co jeszcze? Na szczęście skuł tylko jeden z jej nadgarstków, więc nie było aż tak niewygodnie. Bezmyślnie kartkowała książkę. Potem ukradkiem zaczęła go obserwować.
    
    Siedział na kanapie, z odchyloną do tyłu głową.Napięte mięśnie twarzy, kurczowo zaciśnięte usta i te wyraziste kości policzkowe. Zanim zdążyła pomyśleć, przerwała ciszę.
    
    – Masz dziwny akcent.
    
    – Mam – otworzył oczy, ale na nią nie spojrzał. – Moja matka była Polką, ojciec Ukraińcem. Za wschodnią granicą spędziłem większość swojego życia. W Polsce znalazłem się dopiero, gdy zacząłem brać udział w interesach ojca.
    
    – Był biznesmenem?
    
    – Biznesmenem? – powtórzył rozbawiony. – Można tak to ująć.
    
    – Czym się zajmował?
    
    – Handel żywym towarem, organami, prochami i takie tam.
    
    – Co? – Marianna zamarła z niezbyt mądrym wyrazem twarzy.
    
    – A ...
    ... oficjalnie był właścicielem kilki ekskluzywnych klubów.
    
    – Nie żartowałeś?
    
    – Nie.
    
    – A ty?
    
    – Ja co? – Wyprostował się i lekko uśmiechnął. Miała taką przerażoną minę. Może nie do końca go to bawiło, bo wolałby zobaczyć w tych ślicznych oczach coś innego.
    
    Ale na to nie miał szans. Był wyrzutkiem, śmieciem i nic nie mogło tego zmienić. Nawet pieniądze. Takich kobiet się nie kupowało, takim trzeba było zaimponować czymś innym niż żelazny zestaw skóra, fura i komóra.
    
    – Czy ty również zajmowałeś się tym…hm, handlem?
    
    – Tak. Można powiedzieć, że byłem jego prawą ręką.
    
    – W takim razie nie rozumiem?
    
    – Jak się tu znalazłem, skazany na łaskę pewnej pani doktor z przewodem habilitacyjnym?
    
    – Tak. – Nie zareagowała na jawną kpinę.
    
    – To długa historia – zamyślił się. – Powiem tylko, że ściga mnie mój brat i większość dawnych podwładnych. A gdy mnie dorwą, to postarają się, bym błagał o śmierć.
    
    – Co zrobiłeś?
    
    – Zabiłem ojca – odpowiedział lakonicznie.
    
    Tym razem zamilkła na dłuższą chwilę.
    
    – Zabiłeś ojca?
    
    – Zostałem adoptowany – dodał suchym tonem. – Poza tym ten tak zwany ojciec był wyjątkowym bydlakiem.
    
    – I stwierdziłeś to dopiero teraz? Po tylu latach? Wcześniej ci to nie przeszkadzało?
    
    – Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Moja prawdziwa matka była jedynie towarem, którym handlował. Zostawił ją dla swoich strażników, a kiedy zaszła w ciążę, postanowił zaadoptować dziecko, które się urodzi. Ją zabił, a ja dorastałem jako jego syn.
    
    – I to był ...
«1234...8»