-
Kłamca (II)
Data: 06.08.2020, Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... odwet? W końcu jednak się tobą zajął… – Co z tego? – W jego głosie usłyszała prawdziwą gorycz. – Miałem być tylko narzędziem, po to, aby jego prawdziwy synalek żył pod szklanym kloszem, otoczony luksusem. – Mimo wszystko… – Nie wiesz, co mówisz! – warknął niezwykle gwałtownie. Chyba wyprowadziła go z równowagi. Oczy pociemniały mu z gniewu, usta zamieniły się w wąską kreskę. – Nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówisz! – To mnie oświeć. Wstał, podszedł bliżej i klęknął tuż przy niej. Skuliła się, bo ten lodowaty, pełen pogardy wzrok naprawdę przerażał. Poza tym była przykuta do kaloryfera, a zimna obręcz kajdanek boleśnie wpijała się w jej nadgarstek. – Oświecić cię? – spytał z ironią. – Wiesz, co mój ukochany ojczulek robił z takimi laleczkami jak ty? Zwłaszcza, gdy bywały nieposłuszne? A czasami tylko i jedynie dla zabawy? Mam zademonstrować, czego się od niego nauczyłem? – Nie – odparła cicho, spuszczając głowę. Brutalnie chwycił ją za włosy i zmusił, by spojrzała prosto w oczy. – Wierz mi, banalny gwałt to przy tym pestka. Byłem świadkiem jak patroszono uprowadzone dzieci, dla zwykłego zysku. Niektóre organy są bardzo cenne. Patroszono, a to, co zostało, wywalano na śmietnik. – Wyraźnie napawał się rosnącym przerażeniem w jej oczach. Tak, właśnie taką chciał ją widzieć. – Ale nie dlatego go zabiłem. – Było coś gorszego? – Powiedzmy – uśmiechnął się krzywo. – Twoja matka? – Dziwka, która dała mi życie? Nie, w żadnym ...
... wypadku. Marianna przełknęła ślinę. Naprawdę zaczynała się bać. Mężczyzna przestał się wydawać się jej fascynującym nieznajomym, lecz cyniczną bestią, – Mógłbyś mnie rozkuć? Chciałabym pójść do łazienki. I zrobić kawę. – Dobrze. Tylko grzecznie, zrozumiano? Mam dosyć wybryków z twojej strony. Skinęła głową. Nie zamierzała ryzykować. Choć z drugiej strony, jaką miała gwarancję, że daruje jej życie? Wrócił na kanapę i w milczeniu przyglądał się jak kobieta wchodzi do łazienki. Potem odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Był tak zmęczony. Tak cholernie zmęczony. Wszystkim. Całym swoim popieprzonym życiem, natłokiem myśli kotłującym się w głowie. Złem, które otaczało go niemal od zawsze. Wspomnieniami, które nie pozwalały normalnie żyć. Najprościej byłoby palnąć sobie w łeb. Tak po prostu. Uchylił powieki i spojrzał na trzymaną w ręku broń. Niestety nie pretendował do roli samobójcy. Zbyt silna była w nim wola przetrwania. Musiał jedynie dotrzeć do celu. Tam czekała na niego upragniona wolność i nieźle zaopatrzone konto w szwajcarskim banku. Z rozbawieniem pomyślał o swoim bracie. Ciekawe, co ten mięczak powie, gdy dowie się, czym naprawdę zajmował się jego ukochany ojczulek? Bo że oficjalne interesy upadną bez zasilania ich z szemranego źródła, tego Witalij był niemal stuprocentowo pewien. Drzwi od łazienki uchyliły się bezszelestnie. – Skończyłaś? – Tak. Czy mógłbyś mnie nie skuwać? – spytała cicho. – Nie. – Dlaczego? – Nie dyskutuj i marsz pod ...