Friends with benefits
Data: 14.07.2018,
Autor: imeverywhere, Źródło: Lol24
... doprowadzić mnie do takiego stanu. Zazwyczaj jestem pewną siebie dziewczyną, nie mam kompleksów, bo wiem, że nikt nie jest idealny.
- Okej, postaram się – wykrzywiam się i robię głupią minę.
- Zmykaj, nara! – przytula mnie na pożegnanie śmiejąc się.
- Pa – odpowiadam i wchodzę do budynku.
Kieruję się schodami na drugie piętro i wchodzę do pokoju numer 4. Dostrzegam, że moja koleżanka – Nina jeszcze nie wróciła z zajęć, tym lepiej. Ma jakiś problem do Maksa, chociaż próbowałam z nią o tym porozmawiać, nigdy nie chciała mi wyjaśnić o co chodzi, nawet on się nie domyśla. To właśnie jest jednym z powodów, dla których musimy spełniać swoje zapotrzebowania w schowku.
Typ naszej przyjaźni jest bardzo popularny na świecie, niemal każdy zna "Friends with benefits” lub seks bez zobowiązania, ale w naszym przypadku było trochę inaczej. My znamy się od dawna, odkąd pamiętam zawsze nasi rodzice się spotykali, a my bawiliśmy się w ogrodzie. Potem zaczęłam się przyjaźnić z Maksem, to wyszło bardzo nieprzewidywalnie, zamiast spędzać przerwy z dziewczynami, włóczyłam się z jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole po boisku. W pewnym momencie coś się zmieniło i rzuciliśmy się na siebie, nikt z nas nie chciał niczego głębszego, żadnego zakochania ani miłości, tylko seks. I tak pozostało do dziś, wiem, że nie zdołam pokochać Maksa w inny sposób, kocham go jak brata… brata, z którym się pieprzę.
Kładę się na łóżku i wyciągam książkę, za oknem widać rozlewające się na ...
... korony drzew promienie słoneczne, od razu robi się człowiekowi cieplej na duszy. Zatapiam się w lekturze.
- Och.. Już jesteś? Hej – słyszę głos Niny.
- Cześć, co słychać? – pytam przeciągając się.
- Wszystko w porządku – mruczy i kieruje się do łazienki.
- To świetnie – mówię do jej pleców.
Nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny – myślę w głowie. Czasem rzeczywiście współczuję facetom znosić nasze humorki, choć ja staram się mieć nad nimi kontrolę.
- Sara, widziałaś gdzieś mój żel pod prysznic? – słyszę głos dobiegający z łazienki.
- Nie, a co? Zgubiłaś? – pytam głośnym głosem.
- Nie wiem, mogłabyś go poszukać u mnie na półce? Zdaje mi się, że powinien tam być – wstaję z łózka i kieruję się do części pokoju należącej do Niny. Na półce stoi lawendowy żel pod prysznic.
- Tak, jest tu. Przynieść ci go?
- Jakbyś mogła – odpowiada.
Biorę żel i wchodzę do łazienki. Nina stoi owinięta w ręcznik, wyciąga rękę, a ja jej podaję żel. Nagle dostrzegam jakieś wyraźne i regularne kształty na jej nadgarstkach. Przypominają trochę tygrysie wzory, ale są cieńsze, jakby ktoś malował je czerwonym flamastrem… albo żyletką.
- Nina, co to jest? – pytam wskazując wzrokiem na jej nadgarstki.
- Co? – udaje zdezorientowaną.
- To co masz na nadgarstkach. Nie udawaj, że nie wiesz. Co to jest? – pytam biorąc jej rękę i odwracam tak, że widać wyraźnie wszystkie, liczne blizny.
Milczy.
- Nina, masz jakieś problemy? Powiedz mi. Proszę, to nie jest wyjście – patrzę ...