1. Lekcja


    Data: 03.08.2018, Autor: batavia, Źródło: Lol24

    „Szczęścia nie szukaj daleko, za siódmą gdzieś górą i rzeką,
    
    odnajdziesz je tu, zwyczajne w tym dniu, ukryte w Twoim uśmiechu.” 1.
    
    Dla Anny.
    
    Najpierw pociąg i facet w przedziale, co truł o polityce. Próba ucieczki w czytanie gazety i niezwracania na niego uwagi nic nie dała. On dalej swoje. Ubrany w grafitowy garnitur, do tego obrzydliwy żółty krawat na białej koszuli. Trzymając na kolanach czarną walizeczkę, z niezachwianą pewnością siebie krytykował rząd. Jego monolog był receptą, panaceum na wszystkie bolączki tego świata. Jakby dla podkreślenia znaczenia swoich słów nieznajomy co chwilę uderzał w neseser otwartą dłonią. W końcu wysiadł na jednej ze stacji.
    
    Odetchnął z ulgą. Już za moment zdał sobie sprawę, gdy do wagonu wpakowali się młodzi z plecakami, że złudzeniem była nadzieja na spokój. Ich śmiech i sprośne żarty zburzyły tak upragnioną ciszę. Niektóre, pieprzne do bólu, powodowały, że mimo woli odczuwał rozbawienie. Wnieśli do jego podróży powiew beztroski i radości życia. Ich zachowanie, choć uciążliwe, mógł zaakceptować. Pociąg stanął, a oni, głośno chichocząc, wybiegli z przedziału.
    
    W ich miejsce kolejna para pasażerów zajęła siedzenia naprzeciwko. O ile dobrze zrozumiał, przysłuchując się ich rozmowie, należeli do sekty druidów. Ględzili jak najęci, myśląc, że pozjadali wszystkie rozumy. Roztrząsali nowe zasady czy też może raczej nowy rytuał, który zamierzali wprowadzić na następnym spotkaniu, sądząc, że tak podkreślą wagę swojego ...
    ... zgromadzenia. Jego zaskoczone spojrzenie całkowicie zignorowali. Wyszli pogrążeni w rozmowie, gdy pociąg się zatrzymał.
    
    Wreszcie został sam. Czuł, jakby to była nagroda za cierpliwość. Patrzył bezmyślnie przez okno na przesuwający się za szybą bezkres równin. Zieleń zmieszana z pierwszymi kolorami jesieni, choć żółć z brązem zaczynała coraz mocniej dominować na świecie. Szerokie rozłogi traw spojone w dali ciemną smugą boru. Miejscami samotne drzewa lśniące w słońcu rdzawą purpurą liści. Malowniczo rozsiane pagórki ubrane w kwitnące wrzosy, wynurzające się niczym wyspy pośród bezmiaru gasnącej zieleni.
    
    Zastanawiał się, jak go przyjmie Przypomniał sobie szczupłą postać, hebanowe włosy spadające lokami na białe ramiona. Błękitne oczy przysłonięte długimi rzęsami, lśniące blaskiem diamentów, i usta pałające gorącą purpurą ślicznie wyrzeźbionych warg. Mimowolny uśmiech zagościł na jego twarzy. Ile to już lat minęło? – westchnął i wrócił do kontemplowania widoków. W szybie widział odbicie starego człowieka. Podkreślone ciemnymi obwódkami, smutne oczy i zapadnięte policzki, siwe włosy, targane podmuchami z niedomkniętego okna. Wyraz rezygnacji i zmęczenia dopełniał całości portretu.
    
    Poczuł, że pociąg zaczyna zwalniać bieg. Końcowa stacja. Nareszcie — pomyślał.
    
    Zapuszczony budyneczek, z którego okien i drzwi farba opadała płatami. Pędy młodych drzew przebijały się przez zbutwiały, zapadły dach, pokryty szarozielonym mchem. Nawet ceglane mury, kiedyś krwistoczerwone, straciły swoją ...
«1234...7»