1. Lekcja


    Data: 03.08.2018, Autor: batavia, Źródło: Lol24

    ... pośród wysokich zarośli znajome jezioro. Pogrążoną w bezruchu taflę, połyskującą srebrną barwą, obramowaną bursztynowo zieloną koroną brzóz i jodeł. Spragniony stanął nad brzegiem, pochylił się, i nabrał ręką wody z wypływającego strumyka. Opłukał twarz. Usłyszał plusk, przez mgnienie oka ujrzał nurkującego bobra. Dopiero teraz, podnosząc głowę, zauważył tamę z pni i gałęzi przez te pracowite zwierzęta stworzoną.
    
    – Już niedaleko – szepnął z zadowoleniem. Wyobraził sobie jednak naraz, jak czeka na niego ze spojrzeniem pełnym drwiny i pogardy. Spoważniał i poczuł obawę na myśl o bliskim już spotkaniu.
    
    Idąc dalej, dostrzegał coraz więcej znajomych zakątków. Drzewa masywne i ogromne, w swym majestacie strażnikami tej kniei być się zdawały. Pod nimi dywan z żołędzi i liści do tego, by usiadł i odpoczął, zdawał się zapraszać. Mech zielony, przepiękny, o barwie soczystej, otulał ich pnie, a pnącza w dążeniu do światła wpełzały coraz wyżej. W końcu ujrzał cel wędrówki: krąg kamieni ułożonych na polanie, miejscami zarośnięty trawą wysoką i gęstą. Pośrodku, niczym ołtarz ofiarny, głaz pokryty runami się bielił. Polanę otaczał nieprzenikniony las dębów tak starych, że początki świata, zdawało się, pamiętających. Zatrzymał się i dłoń na symbolach w kamieniu wyrytych położył.
    
    – Witaj, Sagvardzie, przyszedłeś.
    
    Z cienia wyłoniła się kobieta w sukni czerwonej niczym wino. Dumnie sterczące piersi napinały materiał, by w części ukazać ciało bez skazy. Długie, czarne włosy ...
    ... spływały z ramion na plecy. Ubrana w szatę do ziemi zdawała się płynąć w morzu trawy, gdy do niego się zbliżała.
    
    – Witaj. Jesteś piękna jak zawsze. – Skłonił się przed nią z szacunkiem, gdy podchodziła. – Stawiłem się na twe wezwanie, Amando.
    
    Jeden gest dłoni kobiecej, ognia błysk, niedostrzegalne drgnięcie jego palców i oto dwa płomienie, niebieski z czerwonym, podjęły walkę. Nawzajem próbowały się pochłonąć, zdławić, jakby sprawdzianem mocy ich magii były.
    
    – Nic się nie zmieniłeś. – Łagodnie się uśmiechnęła. Im bliżej podchodziła, tym bardziej słabł czerwony płomień, by w końcu przez niebieski pochłoniętym zostać.
    
    – Myślałeś o mnie? – Duże, lazurowe oczy z uwagą wyczekiwały odpowiedzi. – Tęskniłeś? – Spojrzała już niepewnie.
    
    Rysy twarzy dojrzalsze mu się wydały niż przed laty. Cofnął się myślą w przeszłość. Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie nad jeziorem, gdy stała przed nim naga z kropelkami wody na gładkiej skórze, a malutkie strumyczki, niczym potoki z topniejącego lodu, spływały z mokrych, czarnych włosów, spowalniając bieg na pięknych, sterczących piersiach, by z wahaniem oderwać się od sutków i spaść na ziemię. Podziwiał wówczas oniemiały smukłą sylwetkę, płaski brzuch, a pod nim kobiecość przesłoniętą delikatnymi włoskami… Jedynie oczy, zawsze wesołe i figlarne, teraz pełne powagi się zdały.
    
    Twarz mu złagodniała.
    
    – Zawsze i wszędzie myślałem o tobie, Amando. Któż, jak nie ty, zawładnął moim sercem? – Przez jego twarz, wyniosłą i pogodną, cień ...
«1...345...»