1. Nikomu ani słowa (II)


    Data: 15.08.2018, Autor: blackjack, Źródło: Lol24

    ... Tak. Początek trzeciego miesiąca. A ja o tym nic nie wiedziałem – dodał z nieoczekiwaną goryczą. To było jego dziecko, którego tak bardzo pragnął, a którego, wiedział to doskonale, Oliwia nigdy nie będzie mogła mu dać.
    
    – Była sekcja zwłok?
    
    – Nataniel, przestań – jęknął, ukrywając twarz w dłoniach. –Nie zachowuj się jakbyś był pozbawiony wszelkich uczuć.
    
    – Nie widzę powodów by się przejmować.
    
    – Ale ja widzę. Dam jej ten milion, jak chce. Ja nie zbiednieję, a…
    
    – Zwariowałeś?! – Tym razem jego brat aż podskoczył w fotelu. – A potem będzie chciała więcej i więcej.
    
    – To dam więcej – powiedział Maks głosem pełnym desperacji. – Mogę sobie na to pozwolić.
    
    – I tak pójdzie do prasy. Nie wiesz, że jej nie chodzi o kasę, ale o zemstę? Czyżby siostrunia, załamana tym, że nie udało się zdobyć kochanka, popełniła samobójstwo?
    
    – Nie wiem. Zresztą czy to jest teraz ważne?
    
    – Jest. – Nataniel wstał i spojrzał z uwaga na brata. – Masz na razie nie podejmować żadnych kroków. Zrozumiałeś? Ja to zacząłem, więc ja to skończę. – To mówiąc, skierował się ku wyjściu.
    
    Maks nic nie powiedział. Nalał sobie kolejnego drinka i ponownie zapatrzył się, na ponury, deszczowy krajobraz za oknem.
    
    ***
    
    Znów stał przed starymi o odrapanymi drzwiami, na których wisiała ręcznie malowana tabliczka z imionami. Ale tym razem czuł wyraźnie narastającą wściekłość.
    
    Milion! Też coś! Już on nauczy tę dziewuchę moresu.
    
    Energicznie nacisnął po raz kolejny dzwonek, z irytacją myśląc, ...
    ... że jeśli nie ma jej w domu, będzie musiał zaczekać w samochodzie. Tymczasem był zmęczony, głodny i zły. Stan ducha zupełnie nieodpowiedni, jeśli chodzi o cierpliwe czekanie.
    
    Jednak za drzwiami dał się słyszeć stłumiony hałas. Po chwil lekko się uchyliły i w niezbyt szerokiej szparze, ukazała się zapłakana, dziewczęca buzia.
    
    – Słucham?
    
    – Jestem adwokatem pana Maksymiliana. Musimy porozmawiać, więc proszę otworzyć ten cholerny łańcuch i mnie wpuścić! – ostatnie słowa niemal wykrzyczał.
    
    Dziewczyna przez chwilę wyglądała, jakby chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
    
    – Dobrze – powiedziała nieoczekiwanie. – Ale Amelka śpi, więc proszę zachowywać się w miarę cicho.
    
    Z furią rzucił teczkę na najbliżej stojące krzesło. Potem usiadł i spojrzał na nią z niechęcią. Była podobna do siostry; ta sama jasna karnacja ze złocistymi piegami, te same szare, świetliste oczy. Tylko włosy miała ciemne, prawie całkiem czarne, krótkimi kędziorami otaczające szczupłą twarz. I smuklejszą, niemal chłopięcą figurę.
    
    No i zdecydowanie była młodsza. Nie dałby jej nawet dwudziestu lat.
    
    – Co to za numer z tym szantażem?
    
    Wzruszyła ramionami i chwyciwszy kubek z herbatą, usiadła obok niego. Dopiero teraz zauważył również głębokie cienie pod oczyma i zaczerwienione białka oczu.
    
    – Szantaż? Czy tak twierdzi szanowny pan prezes, ten, który w wolnych chwilach posuwa swoje pracownice? – jej głos aż ociekał jadem. – Albo i pracowników?
    
    – Nie rób z mego brata zboczeńca.
    
    – Brata? – ...
«1234...»