PO LIZBONIE (CD „PO DYSKOTECE W CZADERII”)
Data: 25.08.2018,
Autor: daida, Źródło: Lol24
Otworzyła po chwili i ujrzał ją w czymś długim, przeźroczystym, muślinowym chyba, związanym tasiemką nisko, tuż nad piersiami, co odsłaniało jej smukłe ramiona. Nie miała bielizny. Wyraźnie widoczne ciemne sutki, brodawki ostro rysowały muślin, a ciemna krecha kasztanowych włosów na podbrzuszu była równie widoczna.
Wszedł i gdy zamknęła, wręczył jej ogromną czerwoną różę, którą ukrywał za plecami.
- To za poprzednie spotkanie – powiedział cicho. W ustach miał sucho.
Ujęła kwiat w obie dłonie, przyłożyła do twarzy, powąchała. Spojrzała na niego.
- Śliczna. Dziękuję.
Gdy odwróciła się i odchodziła by poszukać czegoś i ją wstawić do wody, przez przeźroczystość tkaniny dostrzegł, jak była zjawiskowo zgrabna. Gdyby nie miała na stopach pantofli na wysokim obcasie, muślin sunął by po podłodze…
- Wejdź wreszcie – powiedziała cicho, jak się odwróciła i zobaczyła, że stał ciągle przy drzwiach. Podszedł, i delikatnie, jakby była z mydlanej bańki objął ją w talii.
- Jesteś bardzo zgrabna – powiedział. Chciało mu się pić, ale ona już rozpinała mu guziki dżinsowej koszuli. Gdy ją z niego zdjęła, obsypała mu pocałunkami tors, a dłonie przesuwały się po plecach. Dyszał. Po chwili trzasnęła cicho rozpięta przez nią klamra paska spodni, aż całą długą sekundę mocowała się z suwakiem rozporka, a gdy się z nim uporała, zsunęła je niżej i ze spodeniek wydobyła to, do czego zmierzała od chwili jak wszedł. I tak zakłócił jej zamierzenia tą różą. Klęknęła i przed twarzą miała ...
... wspaniałego, twardego twardością drewna samca, jakiego zapamiętała z poprzedniego spotkania. Delikatnie palcami badała go chwilę dokładnie, dotykała nabrzmiałych żył, ostrej krawędzi czerwonej, twardej główki. Drugą dłoń wsunęła między nogi pod jądra, które też delikatnie chwilę pomasowała. Czytała gdzieś, że tajskie prostytutki, gdy mają dość klienta, to, aby przyspieszyć finał, masują mu gruczoł prostaty. Oni się nawet nie orientują, bo to jest przyjemne. Chciała sprawdzić czy to prawda. Rzęził już głośno, ledwo stojąc na nogach oparł się na jej głowie jakby miał upaść, swoją unosząc wysoko do góry. Był bliski i czy to na wskutek jego wyposzczenia, czy jej masażu, wyczuła to i w ostatniej, chwili otworzyła usta. Wytrysnęła z niego rzeka, prawie ją dławiąc. Łyknęła, następna porcja, i następna, ale te już były przyjmowane głębiej. Smak podobny do tego, jaki zapamiętała: kawa, wanilia i coś tam jeszcze… Dyszał ciągle, jęczał, charczał. Jej dłoń ciągle przesuwała się po nim, jakby domagając się więcej, ale nie o tym myślała. Chciała mu sprawić jak najwięcej rozkoszy. Strzały ustały. Cofnęła głowę. Spojrzała na samca i przyszło jej do głowy, że nie zrobiło to na nim wrażenia. Myliła się, bo choć był ciągle duży, zmiękł nieco.
Nim wstała, zsunęła mu spodenki na kostki, bo spodnie już dawno opadły.
Co tu się działo! Przecież dopiero chwilę temu wszedł. Nie wiedział jak się zachować, stał nagi, ze sterczącym bojowo rycerzem. Przyglądała mu się z uśmiechem, gdy cofnęła się o ...