PO LIZBONIE (CD „PO DYSKOTECE W CZADERII”)
Data: 25.08.2018,
Autor: daida, Źródło: Lol24
... piersi, ciało… - To nie jest ani estetyczne, ani podniecające, przynajmniej dla mnie, w ogóle beznadziejne. Tym bardziej, że to cenna dla kobiety wartość. Bardzo dobrze wpływa na jej organizm. Szkoda takiego materiału. Nie wiedziałeś? Zapamiętaj, jak ze mną, to tylko we mnie, dobrze? – tłumaczyła cicho przeczesując włosy na jego piersiach.
Milczał. Głupio mu było, ale zgadzał się z nią. Przytuliła się. Leżeli dłuższą chwilę milcząc.
- Miałeś mi dać do poczytania opowiadanie.
- Już nie dam. Opublikowałem.
-Tak?!, Szkoda. A gdzie? Dlaczego tak zrobiłeś?
- Na takim portalu, LOL24. Jest do poczytania. Tytuł „Po dyskotece w Czaderii”. Ma nawet trochę wyświetleń. Jesteś przedstawiona w dobrym świetle, wg mnie.
Milczała dłuższą chwilę. Była zawiedziona.
- Zostań na noc – powiedziała cicho po dłuższej chwili – Nigdy jeszcze nie spałam z mężczyzną.
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie odpowiedział. Podniosła głowę czekając.
- Nie wiem… Rano mam być w firmie, powinienem się ogolić…
- W łazience masz piankę, nowy nożyk i szczoteczkę. Mam też nowe skarpetki i spodenki na zmianę, koszula nie jest znoszona, myślę – powiedziała z uśmiechem.
- Sprowadzasz mnie do siebie?
- Nie. Jeszcze nie… Ale z planowania zawsze byłam dobra. Mogę być też twoim kierowcą. Mam jak wiesz, wolny zawód. Mogę pracować kiedy chcę, mieć wolne kiedy chcę, przyjmować kochanków, kiedy chcę…
- Przyjmujesz kochanków?
- Jak dotąd, jednego. Tego - ujęła jego ciągle napiętego ...
... kochanka, okrakiem weszła na niego i nabiła się z cichym westchnieniem, patrząc mu w twarz.
Nie było chwili, by go nie zaskakiwała. Poruszała chwilę biodrami, uniosła się, raz, drugi, rytmicznie, ciągle patrząc mu w twarz, z uśmiechem. Doszła głębiej, wytrzymała chwilkę, uniosła biodra by dać mu szansę na ruch i szepnęła: - Kochaj.
Ruszył energicznie, mocno, głęboko. Jak dobrze… Tak…. Jeszcze… Wiedziała, czuła, że teraz dojdzie. Mocniej. Szybciej… Opadła piersiami na jego tors z dłońmi wbitymi w jego ramiona w napięciu, twarzą w jego szyi, spięta, w oczekiwaniu na tą niesamowitą chwilę, chwilę, tylko chwilę, jeszcze raz i już…
Z krzykiem bezwiednie wydobytym, ciało zatrzepotało konwulsją, jej wnętrze szarpało, drgało, dygotało i tym co ją wypełniało. Nie czuła, jak w nią strzelała seria wytrysków, a jego ciało rzucało się pod nią. W amoku, nie słyszała jego charczeń, nie czuła bólu pchnięć tam, gdzie już nie powinien…
Długo trwało, nim im przeszło, gdy zwiotczeli, wydyszeli emocje, wysiłek. Nie chciało jej się podnieść by ją opuścił. Było jej cudownie z nim w sobie, a on ciągle był mocny. Zmusiła się, by zwalić się wraz z nim na bok, wyluzować. Odsunęła się na tyle, by mu się przyjrzeć, ciągle go trzymając nogami. Pchnął niespodziewanie, bezwiednie raczej, skoczyła, jak spięta ostrogą.
- Aaach. Dość, cudownie, ale dość.
Wysunął się z niej, wolno, delikatnie, ułożył na plecach. Czuła, jak pachniał. Dotknęła jego policzka, gładziła go chwilę, gdy sama leżała na nim ...