1. Sunbird - cz. 7


    Data: 06.09.2018, Autor: MEM, Źródło: Lol24

    Siedziała jak na tureckim kazaniu. W oparach taniego piwska i papierosowego dymu, przez cały wieczór musiała wysłuchiwać niekończących się wynurzeń grupki fanatycznych neonazistów o aryjskiej wyższości, "wrogach białej rasy" oraz wychwalających Andersa Breivika i jemu podobnych, jako bohaterów którym w przyszłości pomniki będą stawiać. I nie dość, że musiała tego wysłuchiwać, to jeszcze możliwie wiarygodnie sprawiać wrażenie, że jej się to podoba, choć tak naprawdę napawało ją politowaniem i przerażeniem głupotą ludzką na zmianę z obrzydzeniem.
    
    Poznana właśnie grupka należała do organizacji, która najwyraźniej wzorowała się na Combat 18 – niesławnej brytyjskiej organizacji neonazistowskiej – jak też i na innych podobnych istniejących w Europie. A że była jeszcze dość nowa, to jej członkowie byli pełni fanatycznego zapału i koniecznie chcieli się wykazać, możliwie głośno przedstawiając się światu.
    
    Zebranie przeciągnęło się do grubo po północy. Dawno temu wyłączyła się z dorzucania swoich pojedynczych wypowiedzi do toczących się dyskusji, siedząc tylko, robiąc odpowiednią minę do gry, i zastanawiając się momentami, czy podobnie nie wyglądały czasem zebrania NSDAP w monachijskich piwiarniach, gdy w latach 20–tych minionego wieku Hitler rozpoczynał swoją walkę o władzę... W końcu jednak znużenie, dodatkowo podsycane zamkniętym zadymionym pomieszczeniem, zaczęło brać nad nią górę, wpędzając w osowienie. Całe szczęście, że udało jej się chociaż wyłgać od picia piwa, ...
    ... którego smaku nie cierpiała. Przekonała Iana, że ktoś będzie musiał prowadzić samochód i że przydałoby się, żeby ten ktoś był trzeźwy, bo inaczej jego marzenia o walce o supremację białych mogą się skończyć na pierwszym z brzegu przydrożnym słupie. Oparta o oparcie kanapy, na półprzytomnie obserwowała resztę towarzystwa.
    
    Rozbawiony przebywaniem z kolegami i rozluźniony wypitym alkoholem, siedzący obok niej Ian, czuł się jak ryba w wodzie, coraz śmielej wyciągając swe łapy w jej stronę. I musiała mu na to pozwalać, podobnie jak nie zaprotestowała, gdy ją nagle przyciągnął do siebie i pocałował. Śmierdział piwskiem, że mało jej nie cofnęło, ale cóż... musiała to znieść, i udawać że jej się podobało. A na samą myśl o tym, co będzie dalej przy nim w takim stanie, robiło jej się po prostu niedobrze. Chwila ta nieuchronnie się zaś zbliżała, wraz z powolnym opuszczaniem towarzystwa przez wracających do swych domów członków grupy.
    
    I w końcu nadszedł ten moment, gdy Ian pozbierał się z kanapy, chwycił jej dłoń w swoje wielkie łapsko i pociągnął za sobą, chwiejnym krokiem kierując się do wyjścia. Posłusznie poszła za nim. Zresztą taki był przecież plan.
    
    Zielony Vauxhall czekał na słabo oświetlonym parkingu. Nim do niego doszli, łapa Iana wylądowała na jej tyłku. Nie protestowała, nie miała wyboru, pogodziła się z losem, choć wiedziała, że zanim coś się między nimi tej nocy wydarzy, przyjdzie się jej jeszcze do tego przełamać. Musiała się zmusić, inaczej spieprzy wszystko. Niby ...
«1234...7»