Sunbird - cz. 7
Data: 06.09.2018,
Autor: MEM, Źródło: Lol24
... sprawę. Tak pożądane przecież pieszczoty zbywał jak najszybciej, po łebkach, skupiając się na własnym dojściu i przyjemności oraz oczekując, że i ona będzie miała z tego orgazmy. Udawała więc, że jest jej "taaaaak doooobrze", w rzeczywistości niewiele czerpiąc z tych zbliżeń przyjemności, tym bardziej, że jej stworzona przez chirurgów pochwa nie była tak czuła na bodźce jak cipka biologicznej kobiety. Frajdy jednak trochę z tego wszystkiego czerpała. Po pierwsze z zaspokajania go oralnie, po drugie z silnej, męskiej dominacji, która bardzo jej się podobała. Gdyby tak jeszcze był mniej samolubny w łóżku...
Tym niemniej z wytęsknieniem czekała chwili, gdy już będzie po wszystkim i się od niego uwolni. Najgorsze jednak było to, że nie wiedziała, jak długo będzie to wszystko trwało. Mogło się skończyć dzisiaj, mogło za rok czy nawet dłużej. Powoli jednak codzienna rutyna robiła swoje, i przyzwyczajała się do takiego stanu rzeczy. Jedyne co jej przeszkadzało, to brak okazji do uzyskania większej ilości informacji, na co niecierpliwie czekała, a oczekiwanie powoli zamieniało się w obsesję myślenia tylko o tej jednej rzeczy, na którą czekała. Niestety, jeśli te informacje gdzieś były, to w komputerze Iana. Nie tym podłączonym do internetu, z którego mogła korzystać. Tym drugim, z którego korzystał wyłącznie on. A ponieważ, jak do tej pory, poza godzinami pracy, przebywali stale w swoim towarzystwie, nie miała jak się do tego kompa dobrać. Od znajomych Iana zaś, i od niego ...
... samego, niewiele mogła uzyskać. Po pierwsze, nadal była "nowa" w tym środowisku. Po drugie, była przecież kobietą. A kobiety, w myśl tej nawiedzonej ideologii, nadawały się głównie do siedzenia w domu, usługiwania męskim przedstawicielom "rasy panów" i rodzenia dzieci. Dzieci... Tu Iana czekałoby z jej strony wielkie rozczarowanie... Aż wzdrygnęła się na samą myśl, co by było, gdyby dowiedział się o jej przeszłości...
Na szczęście było to mało prawdopodobne. Jej przeszłość została w Polsce, w mieście pośrodku którego straszyło gmaszysko hitlerowskiego Totenburga. O! To miejsce na faszystowskie schadzki by jemu i tym jego brunatnym kolesiom odpowiadało... Niby pomnik historii, ale szkoda, że nie podzielił losu pozostałych dwóch takich przybytków. Bo kto wie, czy znów kiedyś nie będzie do takich celów, co dawniej, służył.
I tak leciał dzień za dniem, wypełniony etatową pracą, obowiązkami domowymi wobec "pana i władcy" oraz niecierpliwym oczekiwaniem na przełom.
I oczekiwany – wręcz wymodlony – przełom wreszcie nastąpił. Któregoś zimniejszego dnia poczuła się gorzej. Dar od losu... Przeziębienie i lekka gorączka.
Musiała zostać w domu. Ale co najważniejsze, musiała zostać s a m a w domu. Ian bladym świtem popędził do roboty na budowę. Wykorzystała do maksimum swoje byle jakie talenty aktorskie, aby przekonać go, że czuje się gorzej niż się czuła, ale na tyle dobrze, że nic jej nie będzie, jak spędzi kilka godzin sama. A gdy tylko zielony Vauxhall odjechał z piskiem opon ...