Wyklęty (I-III)
Data: 12.09.2018,
Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... zawadziło o pełne, kuszące wargi.
– Bzdura! – Podeszła tak blisko, że prawie otarła się o jego ciało. – Winnym możesz być tylko ty! Tak wygląda twoje poszukiwanie pomocy!
Nie odpowiedział. Uniósł ramię, dotykając pałającego czerwienią policzka. Pogładził go kciukiem, rysując na aksamitnej skórze coś nieokreślonego. Czerń źrenic rozlała się pomiędzy powiekami, gdy zaczął wypowiadać pierwsze słowa zaklęcia.
– Nie! – Uderzyła go w twarz.
Mrok umknął. Rozbawiony Azack pocierał znieważony policzek.
– Ech, panno czarodziejko – powiedział w końcu zeskakując z murka, na którym siedział. – Wracaj lepiej do domu i powiadom Rothara. I przestań rozmyślać o tej zrujnowanej stodole. To akurat byłem ja.
– Ty?!
– Czymś musiałem przyciągnąć twą uwagę. Bałem się, że nie zdążę przybyć na czas, więc posłałem mego towarzysza, aby wzbudził twoją ciekawość. A ta stodoła to kozioł ofiarny wyobraźni tutejszych mieszkańców.
– Przecież znikali w niej ludzie? – przyglądała się podejrzliwie, zastanawiając się, cóż go tak rozbawiło. – I co całkiem sporo ludzi. Czy przypadkiem nie był za to odpowiedzialny właśnie twój tak zwany towarzysz?
– Znikali. Ale że akurat sporo? Powód jest nieco inny.
– Jaki? – drążyła, nie mając zamiaru odpuścić.
– Dach na głową, odludne miejsce, duża ilość siana. – Teraz otwarcie się już śmiał, a El oblała się rumieńcem, gdy zrozumiała, co miał na myśli. – Nie za szybko okoliczni chętni na miłosne igraszki zorientowali się, że mogą przypłacić ...
... życiem owe przyjemności. W tym czasie kilka par, niekoniecznie małżeńskich, zniknęło właśnie w tym miejscu. I tak biedna stodoła dorobiła się tak nieciekawej reputacji.
– I to nie twoja sprawka? – spytała podejrzliwie.
– Nie moja i nie mojego towarzysza. Chociaż i tak pewnie mi nie uwierzysz.
– Czy sprawcą mogła być ta siła, której obecność wyczułeś w górach?
– Nie wiem. Całkiem prawdopodobne, że tak – nieoczekiwanie spoważniał. – Czasami miałem wrażenie… Coś ulotnego, nieokreślonego. Dałbym głowę, iż nie miało nic wspólnego z mocą, którą wyczułem w górach.
– A z czym? Z tobą miałoby?
– Tak, ze mną już bardziej.
– Może nie wszystkie demony odeszły, tak jak sądziliśmy przez ostatnie setek lat?
– To nie demon. Ich moc nie należała do mroku. Była po prostu inna.
– Skąd wiesz?
– Mieszkam w zamku, który dostałem niejako w spadku – posłał jej krzywy uśmiech. – Jeśli już mielibyśmy przyjąć twoją terminologię, to moc demonów miałaby kolor nieba przed burzą. We wszystkich odcieniach szarości. Wracaj do Rady panno czarodziejko. Przekaż Rotharowi moje słowa. Być może już zorientował się, że coś pojawiło się w naszym świecie. A być może nie.
– Nie obiecuję pomocy.
– Ja również nie. Chciałem tylko przekazać wam ostrzeżenie.
– Zastanawiam się, ile ono jest warte?
– Może niewiele – zadumał się. – Nieważne. Powiedz mu, że to pilne. Nie musicie ze mną w żaden sposób współpracować. Ale ta moc rośnie w siłę. Na początku też ją lekceważyłem, sądząc iż to ...