Wyklęty (I-III)
Data: 12.09.2018,
Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... wielką czarodziejkę która bez problemu poradzi sobie z kłopotami zapyziałej wioski. I poniosła klęskę, do której nie zamierzała się przyznać.
– Wiem pani – odparł mężczyzna ze smutkiem. – Pozostaje nam jeszcze jedno wyjście. Zresztą, wielu już je wybrało.
– Opuścicie wioskę?
– Tak. Przynajmniej ci, którzy chcą żyć.
– Czyli wszyscy. – El naciągnęła na głowę kaptur. Pomimo złocistego wieczornego słońca, zadrżała. Wróciło wspomnienie strachu, który zaatakował ją z taką siłą w tamtym miejscu.
– Pani… – Po drodze dołączył do nich drugi mężczyzna. – Jesteś magiem, znasz się na tych sprawach. Czy to nie… widmowa armia? – dokończył trwożnym szeptem.
– Nie wiem. – El postanowiła być szczera. – Ale widmowa armia chyba działała nieco inaczej. Mniej dyskretnie, bardziej krwawo. No i jak by się ukryła cała armia? W dodatku dlaczego w stodole?
– Może jakiś zapomniany dezerter?
– Wątpię. – Jednak słowa mężczyzny, podsunęły jej pewną myśl. W widmową armię nie wierzyła, chociaż tak naprawdę znała ją jedynie z opowieści snutych przy ognisku. Był jednak ktoś, równie groźny jak tamto nie pochodzące z tego świata wojsko.
Azack, Vidren, Koll. Trzy imiona, które znał na pamięć każdy mieszkaniec tego świata. Czyste zło w ludzkiej postaci. Magowie, którzy sprowadzili na nich to całe nieszczęście, czarnoksiężnicy będący przekleństwem własnej rasy. Jeśli to byłby któryś z nich…
– Powinnam zawiadomić mistrza – wyszeptała, kuląc ramiona. – Cokolwiek by to nie było.
Na ...
... nocleg zatrzymała się w największej chałupie we wsi. Nie dostała osobnej izby, ale przynajmniej ugoszczono ją własnym łóżkiem. Leżała, w ciemności wsłuchując się w całkiem normalne odgłosy dobiegające z każdego kąta domu. Chrobot. To pewnie myszy. Rytmiczne pochrapywanie. Brzdąc z katarem tuż obok. Szczekanie psa gdzieś w oddali.
Przewróciła się na drugi bok. Teraz księżyc świecił prosto w jej twarz. Doskonale, srebrzyste światło pomagało zebrać myśli, skoncentrować się. Bo jeśli niczego nie wymyśli, jutro będzie musiała skontaktować się z mistrzem. To ostateczny termin, nie ma sensu dłużej zwlekać. Nawet jeśli w przypadku kompromitacji, stanie się pośmiewiskiem. El wyznawała jednak zasadę, że lepiej chuchać na zimne.
Widmową armię skreśliła. Demonów w ogóle nie brała pod uwagę. Odeszły wieki temu, pozostawiając po sobie jedynie legendy i rody, w których płynęła ich krew. Najbardziej prawdopodobny był któryś z czarnoksiężników, lecz na co mu taka zabawa w kotka i myszkę? Z drugiej strony nie znała się na rytuałach czarnej magii. Może potrzebowała tak wiele ludzkiej krwi, lecz nie naraz? Jedna ofiara co jakiś czas, cyklicznie, konsekwentnie. Wioska leżąca na takim uboczu dawała szansę, że nikt się tym zbyt szybko nie zainteresuje.
– Chyba sama siebie zaczaruję, abym zasnęła. – El rozbawiła ta myśl, gdy wtem gdzieś całkiem blisko rozległo się głuche warknięcie. Wilk? Tutaj, tak blisko ludzkich siedzib?
Ostrożnie wstała, starając się nie robić zbyt wiele hałasu. Udało ...