Wyklęty (I-III)
Data: 12.09.2018,
Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... beznamiętnie.
Odchrząknęła.
– Doszliśmy więc do sedna. O jaką pomoc prosisz?
– Jakiś czas temu zaczęło mnie prześladować wrażenie, że ktoś obserwuje moją siedzibę. Oczywiście w pierwszej kolejności pomyślałem o członkach Rady, ale aura ich mocy byłaby zupełnie inna. To, co wyczułem, wzbudziło mój niepokój.
Tylko niepokój? pomyślała, przypominając sobie swoją wczorajszą wizytę w przeklętej stodole. Uczciwie, choć niechęcią musiała przyznać, że ona poczuła dużo więcej niż niepokój.
– Dam głowę, że najpierw próbowałeś porozumieć się z niewidzialnym obserwatorem?
– Coś w tym stylu – skrzywił się. – Ale to… To jakby inna forma życia.
– Jak widmowa armia? – wyszeptała. Doskonale pamiętała opowieści z tamtego czasu, o nieprawdopodobnym wręcz okrucieństwie.
– Nie – na chwilę zamknął oczy. – To coś gorszego El, coś znacznie gorszego. Coś nad czym człowiek, jakiej by mocy nie posiadał, nie jest w stanie zapanować.
Pominęła milczeniem fakt, że znał jej imię. W końcu mógł się dowiedzieć od któregoś z mieszkańców wsi.
– Co może być tak złe, że chcesz przed tym ostrzec najgorszych wrogów? – spytała nieufnie.
– Nie wiem. Ale to coś sprawia, że po raz pierwszy od wielu lat poczułem strach.
Czy mogła mu ufać? Nie, po stokroć nie! Ten potwór nie czuł żadnej skruchy, nie żałował ani jednego swego występku. W oczach miał lód, taki sam, jaki pokrywał górskie szczyty, pośród których zamieszkał, cierpki uśmiech i całkowity brak empatii. Nie potrzebowała ...
... magicznego zmysłu, aby wyczuć bijące od siedzącego naprzeciwko mężczyzny zło i aby zrozumieć, że on nigdy nie byłby zdolny do poświęceń. W jego planach musiało być coś więcej, niż ostrzeżenie przed nieznanym niebezpieczeństwem.
– Mam przekazać wiadomość Radzie czy wyruszyć z tobą na wojnę? – spytała z ironią.
– Masz przekazać wiadomość Rotharowi. Nikomu więcej, bo nikt więcej nie uwierzy w moje słowa.
– Mistrz uwierzy? – zdumiała się. – Przecież cię nienawidzi. Walczyliście…
– Mało wiesz El. – Znów ten krzywy uśmiech, lekceważenie ukryte pod gładkimi słowami. To właśnie denerwowało ją najbardziej.
– Nie jestem bezrozumnym dzieckiem, które tylko bawi się pokazywaniem magicznych sztuczek! – Rozgniewała się. Purpurowy rumieniec rozlał się po szczupłej twarzy, w zielonych oczach zabłysła złość. Uniósł dłoń i oparł na niej podbródek, wpatrując się w dziewczynę. Bogowie obdarowali ją niezwykle hojnie. Pochodzenie, uroda, talent magiczny. Ideał, który mógł dać władzę absolutną. Lecz on był zbyt zmęczony, aby na nowo walczyć o to, co kiedyś doprowadziło do jego zguby. I zbyt stary dla tej młódki.
– Nie chcę przebaczenia czy odkupienia. Chcę spokoju. Tylko tyle potrzebuję, aby żyć.
– Wielu chętnie widziałoby cie martwego.
– Wiem – wzruszył obojętnie ramionami. – To mało ważne.
– Sądzisz że Mistrz będzie wiedział, co dzieje się wśród śnieżnych szczytów?
– Nie sądzę. Zawsze był sła… Nieważne.
– Słaby? Zawsze był słaby? To dziwna opinia, jak na pokonanego.
– ...