Dziewczyna: Podobna do (Rozdział 5/8)
Data: 17.09.2018,
Kategorie:
Tabu,
Hardcore,
Autor: eksperyment, Źródło: xHamster
Tego dnia czułem się bardzo niespełniony. Udawałem, że mam ważne sprawy, ale tylko oglądałem jakieś durne oferty i załatwiałem je, odmownie. Wieczorem czułem się zmęczony, ale miałem jakieś dziwne ciśnienie na to, aby coś wreszcie wydarzyło się.
Tamtego chciało mi się tylko trochę. Byłem zbyt zmęczony, aby mogło mi się chcieć bardzo. A może tak sobie to teraz tłumaczę? Ale wierzyłem święcie, że towarzystwo obcej, zajebistej laski wzbudzi we mnie pożądanie, które skonsumowane przeszyje moje ciało dreszczami rozkoszy i sprowadzi na mnie błogość. Przyjemne zakończenie bezowocnego dnia.
Rozmawialiśmy, już nawet adres poznałem.
– A kiedy mógłbyś przyjechać?
– Za pół godziny.
– Wiesz co? To chyba już na mnie za późno – zaczęła się wycofywać. – Przyjedź może jutro, bo ja chcę się już zbierać do domu.
– Mam ochotę dzisiaj. Więc cześć – rozłączyłem się.
A później zadzwoniłem do jej koleżanki z pokoju obok. Pracowały razem. Dwie ślicznotki, brunetka i blondynka, chętne do zabawy w aktywnym trójkącie.
Koleżanka miała więcej ochoty do pracy. Wtedy popatrzyłem na jej zdjęcie i dostrzegłem w niej przyjaciółkę, do której zawsze miałem słabość. Niestety dla mnie była w szczęśliwym związku. W jej przypadku nigdy nie przyszło mi do głowy, aby chcieć zakłócić jej szczęście czymś ze mną. Lubiłem ją, zawsze była świetną kumpelą.
* * *
Gdy zaparkowałem, dookoła kręcili się ludzie. Przy moim aucie zatrzymały się jakieś dwie pary i kilka minut nie mogły pożegnać. Nie ...
... wiedziałem, jak długo jeszcze będą rozmawiać. Postanowiłem, że blanta wypalę już u dziewczyny.
Otworzyła drzwi i wpuściła mnie. Kiedy zdjąłem kurtkę, odebrała mi ją i odwiesiła.
„Podobna z wyglądu, ale inaczej porusza się.”
Wtedy przypomniałem sobie o blancie w kieszeni.
– Mam tylko pewną prośbę, czy mógłbym zapalić?
– Niestety nie. Tutaj się nie pali.
– To może w łazience, albo w kuchni?
– Nie, też nie. Musisz wytrzymać.
– To ja chyba podziękuję – oznajmiłem.
Trochę żałowałem, że nie wypaliłem tego blanta w samochodzie na dole. Ale jak nie, to nie! Skierowałem się do kurtki, bo byłem faktycznie poirytowany.
– Może wyjdź w takim razie na balkon – rzekła. – Tylko postaraj się, aby nikt cię nie widział.
Wrzuciłem na siebie kurtkę. Dostałem kapcie. Usiadłem na krzesełku z dala od balustrady. Kiedy zaczynałem palić, było mi zimno tylko w stopy. Ale za każdym kolejnym machem było mi coraz zimniej, każdy mach – jakiś jeden stopień mniej.
Jak już wychodziłem z balkonu, czułem się przemarznięty. Czułem że mam w spodniach takiego maksymalnie zziębniętego siusiaka, skurczonego z zimna. Aż cieszyłem się na myśl, że zaraz idę pod gorący prysznic, bo jego stan był absolutnie na nie. Cholera, normalnie zahibernował się!
Kiedy wyszedłem, czekała na mnie z ręcznikiem.
– Powinieneś rzucić palenie – oznajmiła.
– Rzadko palę – odpowiedziałem.
Trochę głupio musiało to zabrzmieć, bo z ust śmierdziało mi dymem, a poza tym, jeśli faktycznie paliłbym tak ...