Formuła by mikakamaka
Data: 24.09.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: mika kamaka, Źródło: Fikumiku
... jak rozbłysła. Przez kolejne godziny to przysypiałam, to się budziłam z nerwowej drzemki. Przez sny przewijały mi się obrazy mózgu wylatującego z czaszki przy pomocy rozpędzonego wystrzałem pocisku i drobne, gorące usta współpasażera przesuwające się po mojej szyi w drodze do obolałych w oczekiwaniu sutków. Obudziłam się i stwierdziłam wyłączony silnik. Staliśmy pod jakimś uśpionym hotelem. Śnieg za oknem i w powietrzu przydawał temu miejscu bajkową poświatę. Migający zapraszająco neon przypominał ozdobę na choince. Tyle tylko, że było już dawno po świętach. Zaspanymi palcami zapięłam kurtkę pod szyję, naciągnęłam szal na głowę i założyłam rękawiczki, sięgając automatycznie po torebkę. - Ja wezmę. – Ubiegł mnie zabierając ją z tylnego siedzenia. Gdzieś przeczytałam, że nie należy wozić torebki na przednim siedzeniu, by nie narazić się na wybicie szyby pasażera w celu zwinięcia jej. Ot, taka szybka myśl w głowie, bez związku. - Bądź grzeczna dla swojego i innych bezpieczeństwa. – Pochylił się ku mnie, gdy szliśmy w kierunku recepcji. To obudziło mnie na dobre. Znów strach mnie usztywnił. Weszliśmy do minimalistycznie umeblowanego hotelu. Blat recepcji, białe ściany, komputer i blask neonów, oraz jedyny żywy element, zaspany recepcjonista i akwarium z rybką w bezruchu. Gdyby nie bąbelki z napowietrzacza i delikatne ruchy płetw korygujące pozycję rybki wewnątrz, pomyślała bym, że jest sztuczna. - Dobry wieczór. – Recepcjonista miał przekrwione zmęczeniem oczy. – A może, dzień ...
... dobry. – uśmiechnął się słabo. - Prosimy pokój. – Poczułam jak ujmuje mnie pod ramię, dłonią boleśnie ściskając nadgarstek. - Pierwsze piętro, pokój numer 107. – Recepcjonista sięgnął po klucz i podsunął coś do podpisania. Nie przyglądałam się temu nawet. Pierwsze piętro, plus wysoki parter zmartwiło mnie, nie wyskoczę raczej z okna… Poprowadził mnie do schodów i kiwnął głową, bym szła pierwsza. No tak, znów ma widok na mój tyłek. Muszę schudnąć, jeśli przeżyję… Pokój był jasny i przestronny. Duże okno, białe lampy, duże, białe… łóżko. Stałam w progu patrząc na nie i pozwalając obrazom przelatywać przez moje myśli. Ja i on w tym łóżku razem, nadzy i splątani kończynami. On szczupły, ja taka… okrągła. - Zamierzasz postać tu dłużej? – W jego głosie wyczułam kpinę. - Nie. – Wkurzył mnie tym. – Podziwiam pracę architekta wnętrz – odparłam sarkastycznie i weszłam do środka. - Po co ci jestem? – Odwróciłam się do niego twarzą, przybierając w miarę odważną minę. - Już ci mówiłem. Pomożesz mi. Później ci powiem jak. – Rzucił moją torbę na fotel. – Teraz trzeba się przespać. I znowu ta dwuznaczność. Z satysfakcją obserwował rumieńce, nad którymi nigdy nie panowałam. - Czy mogę skorzystać z łazienki? – Chciałam przerwać jakoś tą niezręczną sytuację i musiałam znaleźć się w osobnym pomieszczeniu. - Ok. – Sięgnął po moją torbę i zaczął w niej grzebać. – Pewnie ci się przyda. Oddał mi ją w końcu, nie stwierdziwszy najwyraźniej nic groźnego. Zatrzymał tylko portfel z dokumentami i telefon. ...