1. Namiętne przeznaczenie


    Data: 05.10.2018, Autor: Dom, Źródło: Lol24

    ... omijając go pospiesznie, podczas ucieczki w stronę uchylonych drzwi, przy okazji omiatając kwiatowym zapachem, jasnych, rudych, długich loków.
    
    Przez moment stał jak sparaliżowany dochodząc do siebie i jednocześnie wsłuchując się w odgłos kroków, które stawiała wchodząc po schodach.
    
    Szybko przygotował śniadanie. Gorące cappuccino osłodzone trzema łyżeczkami cukru dodało wirtuozerii i ochoty na dalszy dzień. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ten zapomniany kawałek świata, w którym czas zastygł od zgoła 40 lat jest jedynie przystanią przed dalszą podróżą przez wzburzony ocean życia. Miał tylko kilka dni na podreperowanie stanu psychicznego. Musiał doprowadzić swój wewnętrzny „żaglowiec” do stanu używalności. Z resztą właśnie tak się czuł - jak kapitan i statek w jednej osobie. Podczas tej eskapady mógł liczyć jedynie na siebie. Wiedział że nikt nie ulituje się nad nim, nikt nie wyciągnie pomocnej ręki, musiał liczyć na własne siły. Kilka dni to stanowczo za mało na doprowadzenie własnej psychiki do stanu używalności. Jednak nie miał wyboru – podróż została rozpoczęta, a azymut wyznaczony. Rozpoczynał nowe życie, zaś ten cholerny zakątek PRL-owskiego cyplu był jego pierwszym przystankiem.
    
    Zgrabnie zapakował kanapki i termos z gorącą herbatą z rumem. Przygotował mały podręczny plecak i stanął przed jedynym oknem na poddaszu, z którego ciągnął się widok na rozpostartą połać morza. Stał tak chwilę zbierając myśli i obserwując migające na horyzoncie śnieżnobiałe punkciki. ...
    ... Bacznie obserwował trasę kutrów rybackich leniwie ciągnących za sobą białą pianę. Mewy krążyły wysoko, nadając całemu obrazowi swojskiego oddźwięku. Patrzył tak chwilę napawając się wonią słonego morskiego powietrza. Zamknął oczy by zaciągnąć się mocniej surowym fragmentem nadmorskiej atmosfery.
    
    Plan był taki: dziś wyruszy na plażę, po drodze przedzierając się przez fragment lasu. Dotrze piechotą do niewielkiego cyplu by posilić się zabranym prowiantem. Po czym ruszy dalej wzdłuż brzegu, aż do niewielkiego miasteczka rybackiego. Zapewne kupi tam świeżą rybę aby przyrządzić wieczorem w zapyziałym pensjonacie, jako posiłek na kolację. W ten sposób uspokoi swoją duszę. Będzie miał na tyle dużo czasu aby uwolnić głowę od chorych wspomnień i na tyle mało aby nie wchodzić w nie zbyt mocno. Szum morza dopełni reszty higieny z namaszczeniem odprawianej na dnie duszy.
    
    Skrzypiące stare okno raźnie stuknęło kiedy zamykał je szybkim ruchem. Pochwycił plecak i dziarskim krokiem wyszedł z pokoju.
    
    Szedł szybko podziwiając miejscową zabudowę by czasami sięgnąć bezczelnie wzrokiem w kierunku horyzontu. Pogoda była niepokojąco dobra. Czyste niebo z palącym słońcem i gdzie niegdzie tylko widocznymi białymi chmurami. Droga wiodła w dół wąskiej, wiejskiej uliczki gdzie przechodnie głuchym skinieniem głów pozdrawiali go niemo, mijając pośpiesznie, zanurzeni w swoich myślach. Wiedział, że jest dla nich nikim ważnym, ot kolejnym, zatopionym w przestrzeni miejscowego pejzażu człowiekiem. Szedł ...
«1234...7»