1. Kobiety IX Vera


    Data: 01.05.2018, Autor: Malolata1, Źródło: Lol24

    ... Tak?
    
    - Ja.. ja.. naprawdę...
    
    - Wiem, Gerard, wszystko wiem - uśmiecha się, uspokaja, by ponownie oprzeć głowę o mój bark. - Ja ciebie też - dodaje, sprawiając, że zastygam, bojąc się zaczerpnąć powietrza na wypadek, gdyby to wszystko okazało się tylko pięknym snem.
    
    Telefon wibruje, wyrywając mnie z rozmyślań.
    
    Nieznany.
    
    - Witam, z tej strony Vera. Dostałam numer od Dana, więc postanowiłam...
    
    - A jednak? - uśmiecham się, choć wiem, że nie jest w stanie tego zobaczyć.
    
    - Nie mam innego wyjścia, więc jeśli ma pan coś konkretnego do zaoferowania, to chętnie przyjmę tę pracę - w jej głosie wyczuwam lęk. Lęk związany z utratą tego, co ledwie udaje jej się utrzymać na ten moment w rękach.
    
    - Żadne pan, Gerard. Wyślę ci adres smsem. Możesz przyjść około czternastej do biura - informuję, oczami wyobraźni widząc, jak bardzo się ucieszy.
    
    - Świetnie, do zobaczenia! - nie mylę się, jej głos łagodnieje i przybiera radosny ton.
    
    Vera spogląda na mnie, nie mogąc powstrzymać entuzjazmu.
    
    - Zabawne, kto by pomyślał, że będę tu kiedykolwiek siedzieć i rozmawiać z bogatym szefem kancelarii? - śmieje się.
    
    - Bez przesady, dobry przypadek. Mały krok w przód, aby wszystko zaczęło się układać - podaję jej papiery, by podpisała je w kilku miejscach.
    
    - Nie wierzę w przypadki - jej radość wyraźnie się zmniejsza, a oczy ciemnieją. - Nic nie dzieje się bez powodu - dodaje, zamyślając się na dłuższą chwilę.
    
    Natychmiast dolatuje do mnie widok uśmiechniętej Emmy. Niemal ...
    ... czuję jej dotyk na swojej skórze, słodki smak jej ust.
    
    - Masz rację - przymykam oczy, odlatując wyobraźnią w zupełnie inne miejsce. Myślami jestem gdzieś bardzo daleko, kochając się z zielonooką, słuchając jej zmysłowego głosu i całując z nieopisaną delikatnością i czułością.
    
    - To wszystko? - Vera macha mi ręką przed twarzą, a ja pierwszy raz od wieków zawstydzam się.
    
    - Tak, widzimy się jutro o ósmej - podaję jej dłoń.
    
    Odwzajemnia uścisk i uśmiecha się smutno.
    
    - Naprawdę bardzo dziękuję. Ta praca to szansa. Szansa na lepszą przyszłość - wzdycha, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
    
    - Nie ma sprawy, mam nadzieję, że wszystko się ułoży - podchodzę do niej, by poczuła się trochę bardziej komfortowo.
    
    Jestem szefem, ale w końcu i człowiekiem. Jedna myśl nie daje mi spokoju i widząc jej stan, zastanawiam się czy jest sens się mieszać i o to pytać.
    
    - Kim jest Arthur? - nie rezygnuję.
    
    Nie powstrzymuje już łez. One toczą się po jej policzkach, jak niechciani goście. Wyciera je zawzięcie wierzchem dłoni, ze złością i bezradnością. Kilka razy wzdycha, nabiera znów powietrza, chcąc się uspokoić i patrzy mi w oczy.
    
    - To mój syn - odpowiada łamiącym się głosem. Głosem wypranym z optymizmu.
    
    Bez zastanowienia przytulam ją do siebie, nie mając pojęcia, ale domyślając się, jak dużo musiała znieść i przeżyć, by doprowadziło ją to do takiego stanu, w jakim obecnie się znajduje.
    
    - Na pewno jest tak samo silny, jak ty. Teraz wszystko będzie inaczej, wszystko - ...
«1234...»