-
MW-Ibiza Rozdzial 44 Chichotki
Data: 17.10.2018, Kategorie: Nastolatki Autor: Maciej Wijejski, Źródło: SexOpowiadania
Spoglądam na te kilka spiętych, patrzących na nas jednocześnie bykiem i z nadzieją postaci i serce mi się kraje. Kontrast pomiędzy naszymi wystrojonymi, zadowolonymi z życia a tymi wystraszonymi, rozczochranymi i brudnymi dziewczętami powala. Mobilizuję w sobie całą, nieco przykurzoną znajomość ukraińskiego. - Dobryj Den! Jestem Maciek a to moi przyjaciele. Jestem Polakiem, część tu obecnych też jest z Polski. - My polski rozumiemy, i powiedzieć też potrafimy!Na to po cichu liczyłem, teraz przydadzą się moje dziewczęta. - Chcemy wam pomóc, mamy możliwości, problem w tym, że możecie nie chcieć naszej pomocy. - Jak to? Dlaczego? Pomóżcie nam, prosimy! - Wszystko wam wytłumaczę, skoro rozumiecie po polsku, to dziewczęta też odpowiedzą na wszystkie pytania ale na początek przenieśmy się w wygodniejsze miejsce. Staś – zwracam się do niego po polsku - załatw z ochroniarzami, niech nas wprowadzą dyskretnie od tyłu i odetną salę od reszty dyskoteki. Staś biegnie, za chwilę wraca. - Załatwione! Jesteśmy już wszyscy w środku, w dobrym oświetleniu widać, jakie wymęczone są te dziewczęta. I pewnie głodne. Zwracam się do Tidżejów: - Zorganizujcie jakieś żarcie i napoje. I do moich dziewcząt: - Zaprowadźcie je do łazienki, na pewno chcą się odświeżyć. Tymczasem rozmawiam z ich, tak jakby, przywódczynią, Tatianą. - Taniu, będę z tobą szczery do bólu. - Chodzi o ten problem, że możecie pomóc, ale my możemy nie chcieć tej pomocy od was? - ...
... Tak! - Dawaj w pieriod! Cały plan mam już w głowie. - Możemy was za chwilę zabrać autobusem na przystań, stamtąd wodą na S’Espardell, to taka mała wyspa o pół godziny drogi stąd. Nasz przyjaciel Antonio - Antonio macha do Tani - ma tam hotel, w tej chwili jesteśmy jego jedynymi gośćmi. Wynajęliśmy hotel na tydzień, cały teren jest zamknięty będziecie tam bezpieczne przez ten tydzień. W następną niedzielę rano wracamy do Polski, mamy wyczarterowany samolot, jeszcze zahaczamy po drodze o Kopenhagę ale to dla was nieistotne. Tu obecni bliźniacy, moi kuzyni z Nowego Yorku, wynajmą w międzyczasie duży samochód kempingowy i przewiozą was do mnie, do Warszawy. Problem dokumentów odpada, to wszystko Eurokołchoz, tylko z samolotem byłby kłopot. W Warszawie będziemy się zastanawiać, co dalej z paszportami, w tym czasie możecie zamieszkać u mnie albo zgłosić się do odpowiednich władz, one zapewnią wam lokum. Aha, to w tej chwili pewnie dla was najważniejsze, jeśli pamiętacie numery telefonów, możecie w każdej chwili zadzwonić do domu. I podaję Tani telefon. Robi to na niej piorunujące wrażenie. Wręcz wyrywa mi go z ręki, ucieka w najdalszy kąt sali i gorączkowo wybiera numer. Po chwili zaczyna równie gorączkowo rozmawiać z kimś z rodziny. Dobiegają mnie jedynie urywki słów, zresztą staram się nie podsłuchiwać. Po długiej chwili Tania wraca do mnie, jeszcze ocierając oczy. Oddaje mi telefon. - Jutro sprawimy wam własny. Będziecie mogły dzwonić, ile i kiedy chcecie. - Nie ...