1. Nastolatki 40 lat temu... Obóz


    Data: 08.11.2018, Autor: Micra21, Źródło: Lol24

    Po wielu miesiącach zajęć teoretycznych i kilku szkoleniach na rzece nadszedł czas wyjazdu na obóz żeglarski na Mazury. Przygotowywaliśmy się z Elą razem do tego obozu. W czwartek, trzeciego sierpnia wieczorem mój tata odwiózł nas na dworzec. Pociąg odjeżdżał o dwudziestej trzeciej z minutami. Objuczeni plecakami, namiotami i torbą z jedzeniem na drogę wsiedliśmy do wagonu. Na szczęście udało nam znaleźć wolny przedział w wagonie pierwszej klasy. Nasze bagaże zostały ułożone na półce i można było usiąść obok siebie. Do odjazdu pozostało jeszcze ponad kwadrans. Czekała nas całonocna jazda w tym niezbyt przyjemnie pachnącym i trochę brudnym pociągu. Do Giżycka mieliśmy przyjechać około szóstej rano. Ponad siedem godzin na siedząco w hałaśliwym, trzęsącym się i czasami piszczącym wagonie. Ela przespała prawie cały czas oparta na moim ramieniu.
    
    Ze stacji kolejowej trzeba było pojechać autobusem do portu, gdzie czekały na nas łódki z instruktorami. Nasz sternik, Krzysztof już czekał na "Bujdzie”, więc natychmiast weszliśmy na pokład omegi i zaczęli klarować jacht do wypłynięcia. Brakowało jeszcze Ani i Michała, mieli dojechać koło południa. Wyjście z portu zaplanowano na czternastą. Po zapakowaniu łódki i przygotowaniu osprzętu zostało jeszcze trochę wolnego czasu, więc zaprosiliśmy Krzysztofa na kawę do malutkiego lokalu nieopodal portu. Jak na razie świeci słońce, ciepło i nawet nieźle wieje. Jednym słowem – pogoda "żeglarska”. Tuż po trzynastej zameldowali się pozostali ...
    ... członkowie naszej załogi i można było ruszać. Reszta żeglarzy też już była gotowa, więc cztery omegi i dwumasztowa szalupa DZ ruszyły na jezioro Niegocin, kierując się na południe przez Boczne na Jagodne, gdzie miał być pierwszy nocleg.
    
    Tuż po drodze zaczęło się szkolenie, pod mostem na jeziorze Bocznym trzeba było położyć maszt, potem postawić i dalej żeglować wzdłuż Jagodnego do biwaku. Wieczorem szef obozu, Jarek, zarządził ognisko. Grupa powinna się poznać, bo oprócz 10 osób znanych nam już z kursu zimowego, na obóz przyjechało jeszcze kilkanaścioro innych studentów, którzy mieli zdawać egzaminy na sternika jachtowego. Cała grupa dość szybko się zaprzyjaźniła. Śmiechom, śpiewom i wesołym rozmowom nie było końca. W trakcie ogniska Jarek przedstawił wszystkim sterników – instruktorów i podzielił uczestników na wachty. Każda liczyła pięć osób. Czworo kursantów plus sternik, razem sześć wacht. Załogę dezety podzielono na dwie wachty i cztery załogi omeg. Akurat na 24 dni obozu po cztery dyżury na wachtę. Zadaniem dyżurnych było przygotowanie ogniska i posiłków pod czujnym okiem żony Jarka, Ewy. Poza tym wachta dyżurna pilnowała obozu. Nam, jako wachcie nr 2, przypadł dyżur w niedzielę, następną sobotę, piątek i czwartek przed końcem obozu. Dość późno, bo koło jedenastej wieczorem poszliśmy z Elą do naszego namiotu. Moja ukochana wtuliła się na łyżeczkę i nie wiadomo kiedy usnęliśmy, zmęczeni całonocną podróżą pociągiem i dniem na wodzie pod żaglami. Jarek zarządził pobudkę na ...
«1234...13»