1. Do matury cz.VII [OSTATNIA]


    Data: 24.11.2018, Autor: Sinner, Źródło: Lol24

    Wstrząśnienie mózgu. Krwiak podtwardówkowy. Złamana lewa ręka i skręcona kostka. Lekarze mówią, że i tak miałam dużo szczęścia. Nie uszkodziłam kręgosłupa, a krwiak ma dużą szansę na wchłonięcie się. Choć w szpitalu spędzę przynajmniej dwa tygodnie, nie przeszkodzi mi to w podejściu do matury. Mama wpada do sali średnio co piętnaście minut, więc co chwila muszą ją upominać, aby wróciła do pacjentów, którzy naprawdę potrzebują pomocy. Jedyny pozytyw, jaki wynika z jej pracy to fakt, że leżę w jedynce. Pełen komfort, jeśli można tak powiedzieć o szpitalnej sali.
    
    – Mamo... – zaczynam, gdy po raz kolejny pyta, czy nie poprawić mi poduszki. – Nic mi nie jest.
    
    Przygryza wargę w charakterystyczny dla siebie sposób. Oho, szykuje się dłuższa rozmowa. Pewnie ta na temat odpowiedzialności i nadmiaru alkoholu.
    
    – Wydawało mi się, że wiem o tobie dużo – mówi, zbijając mnie z pantałyku.
    
    – Hę?
    
    Kobieta bierze głęboki oddech.
    
    – Nie mówiłaś, że masz chłopaka.
    
    – Bo nie mam – odpowiadam, czując ukłucie w sercu.
    
    – W takim razie, kim jest Wiktor?
    
    – Skąd... co... – dukam.
    
    – Zanim się obudziłaś, mamrotałaś jego imię.
    
    Nie wiem, czy to z powodu urazu, czy też własna głupota tak mnie zaskoczyła, ale nagle robi mi się słabo. Nie mam siły na wymyślanie kolejnych kłamstw – odpowiedzi na pytania o Wiktorze.
    
    – Jestem zmęczona. Chciałabym iść spać.
    
    Nie czekając na komentarz, obracam się na drugi bok i zasypiam.
    
    Budzi mnie poprawianie poduszki. Wyraźnie zirytowana ...
    ... otwieram oczy, aby przegonić mamę, ale zamiast niej dostrzegam znajome niebieskie tęczówki, ciemne włosy, zarost... Wiktor... W pierwszej chwili mam ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować, ale szybko wracają do mnie wspomnienia ostatniego wieczora. Mój nauczyciel ma kogoś. I to nie byle kogo, a tamtą blond-szmatę. Wszelkie ciepłe uczucia zostają zastąpione przez gniew i rozgoryczenie.
    
    – Co tu robisz? – pytam obojętnie.
    
    – Martwiłem się o ciebie.
    
    – Ależ, panie profesorze, skąd ta troska? To niezdrowe interesować się zupełnie obcą uczennicą. Więc czego pan ode mnie chce, profesorze?
    
    – Nie mów tak do mnie – prosi mężczyzna.
    
    – Nie? A jak mam mówić? "Wiktor?” To ty wyrzuciłeś mnie ze swojego życia, profesorze.
    
    Dziesięć punktów dla mnie. Udało się go zranić. Siedzimy w milczeniu, widać żadne z nas nie ma odwagi się odezwać. Ta cisza wykańcza moją psychikę. Czuję zapach Wiktora, a jego dłoń jest tak blisko... Nie wytrzymuję dłużej. Odpinam kroplówkę i trochę za szybko wstaję z łóżka, co skutkowałoby upadkiem, gdyby nie szybka interwencja nauczyciela.
    
    – Nie powinnaś wstawać.
    
    – Nie mów mi, co powinnam, a co nie – syczę.
    
    Wyrywam się i idę ku drzwiom, ale moje zamiary zostają udaremnione przez mamę.
    
    – Córeczko, co ty... – przerywa w pół zdania. – Kim pan jest?!
    
    – Nauczyciel Agaty – przedstawia się. – Wiktor Michalak, miło mi poznać
    
    Oczy pielęgniarki rozszerzają się ze zdumienia, kiedy łączy fakty. Wiem, że ona już wie. Wiem, że jest już za późno na ...
«1234»